ŁAŃCUSZEK
Raz jesienią, chyba w listopadzie,
Kiedy świat stał się brudny jak szmatka
Tata Dreptak ze swym synkiem Tadziem
Wybrał się na grób Dreptaka - dziadka.
Był to sobie grobek jakich wiele,
Wyrósł na nim powój, czy też rzepak
Albo może jakieś inne ziele
I pisało: Tu spoczywa Dreptak.
Brzydkie chmury goniły po niebie,
Na cmentarzu było mało osób...
Tata stanął i spojrzał przed siebie
I za siebie - w bardzo dziwny sposób.
I zobaczył coś w rodzaju szlaku,
Albo drogi, która była i będzie.
Stały przy niej nagrobki Dreptaków,
I Dreptaki stały przy nich wszędzie.
W każdej parce był mały i wielki,
Wszyscy mieli miny frasobliwe,
A na tacie się zatrzęsły szelki
Bo znienacka się poczuł ogniwem.
Obraz zniknął, a oni zostali.
Tata synka po główce pogładził
I powiedział poprawiając mu szalik:
- Żebyś mi się nie przeziębił Tadziu...
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|