|
ŚWIĘCONE MATERIALISTY
Żył sobie materialista, co miał wierzącą żonę,
A przez to moc kłopotów, ponieważ ta żona
Koniecznie chciała mieć w domu święcone
A że nie miała, więc była wkurzona,
Tłukła szklanki, raz zupę wylała mu na głowę,
Więc ten nieszczęśnik, czując że w łeb sobie strzeli,
Krzyknął: - Możemy mieć święcone, ale wyłącznie ludowe!!!
No i mieli... Przede wszystkim zmienili nazwę zgodnie z tym planem,
Ze "święconego" na "akceptowane",
Następnie przygotowali potraw zestaw wielki,
Upiekli więc nie baby, lecz obywatelki,
Miast palmy zrobionej z bazi, postawili w przepięknej wazie
bardzo ciekawą książeczkę o nadbudowie i bazie w językoznastwie...
Skończywszy te prekursorskie praktyki
Udali się w celu odbycia przedświątecznej samokrytyki,
Poczem wrócili weseli w piękny, wiosenny poranek,
I nagle spostrzegli, że przecież wcale nie mają pisanek,
Ani jajka, by się nim dzielić. Na myśl o tym, wierzącej żonie
Zaczęły się oczy pocić i latać nerwowo dłonie,
Lecz mąż zawołał przytomnie: - Ach, na to także poradzę!
I podzielił się z nią wspomnieniami z okresu walki o władzę.
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|