|
Ulisses
Pełno wrzawy i rwetesu,
Krzyków "w imię ojca",
Bo przywieźli do GS-u
"Ulissesa" Jojsa.
Mieli przywieźć transport misek
I skrzynkę ratafii,
A tu nagle ten "Ulisses",
Żeby go szlag trafił,
Przyszedł sam przewodniczący,
Mruknął "pochwalony",
Usiadł sobie czytający,
Przebrnął cztery strony.
Przyszedł takoż i ksiądz proboszcz,
Powiedział: "Cześć pracy".
Worek drobnych miał ze sobą
(najwyraźniej z tacy),
Kupił książkę za czerwońca,
Z podniecenia sapnął,
Zajrzał w środek i od końca,
Zwrócił tom i drapnął.
Zaś komendant posterunku,
Przystojny mężczyzna,
Przyszedł w pełnym swym rynsztunku
I radził się przyznać.
I zaraz go posłuchali
Trypućko z kolegą,
I natychmiast się przyznali
Grzecznie do wszystkiego.
A natomiast na wyraju
Za Domem Kultury
Dziadek Dreptak na buhaju
Uniósł się do góry,
I leśniczy, pan Franciszek,
Po francusku gadał,
I rozmnożył się słodyszek
Oraz jedna Magda.
Wyszły z lasu różne strzygi,
Kwanty i cystersi,
A teść Janka Mamałygi
Stwierdził, że ma piersi,
Kaśko zaś dosiadło ojca
Krzycząc: - Wio, tatulo!
Wreszcie zobaczono bodźca,
Jak gnał za krasulą.
Aż kierownik z ekspedientką
Się zorientowali,
Wzięli "Ulissesa" prędko
I go odesłali
Do centrali na przyczepie,
Którą ciągnął zetor,
Po czym wywietrzyli w sklepie,
Bo był straszny fetor,
Jeszcze tylko ksiądz okadził
Cały lokal, za czym
Pan komendant teraz sprawdził
Do min wykrywaczem,
I znów zapachniało serem,
Zbożem i bielizną...
Bardzo dobrze, że nasz teren
Walczy ze zgnilizną!
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|