[Kacik absurdu im. Andrzeja Waligórskiego]


ABCDEFGHIJKLŁMNOPQRSŚTUVWZŻ

17 utworów na literę A


 
 

ALTERNATYWA

Z okazji Nowego Roku, gdy król jak również królowa
Dawali czcigodne dłonie do całowania ministrom,
Ambasador Wysp Wielkanocnych radykalnie i szybko zwariował
I wziąwszy królową za klapy, powiedział do niej: - Ty glisto!
Tu cisza zapadła na dworze... tylko oddech biskupowi świszczał,
A marszałkowi dworu zabrzęczała diamentowa sprzączka przy szelkach,
I wesołe, trawienne soki harcowały w żołądku ochmistrza,
I paź, co zasnął za portierą jęknął cichutko: Ach... Felka...
nikt więcej nic nie powiedział... ba, palcem nikt nie skinął.
Zresztą wszyscy dosłownie zdębieli ze strachu i konsternacji.
A wtem - po dziesięciu sekundach - obłęd ambasodorowi minął.
I ambasador zmieszany próbował jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
Przede wszystkim, zauważywszy że trzyma jeszcze królową w dłoniach
Zaczął chrząkać, przyglądać się z bliska, zaskoczenie wielkie udawał,
A potem beknął - Przepraszam, ja myślałem, że to fisharmonia!
A to pani królowa! Hy hy hy! Ale to ci dopiero kawał!
Liczył na to, że śmiechy wybuchną i że wszędzie zrobi się głośno
Ale cisza trwała w około, więc podrapał się niepewnie w łopatkę,
Zaczął bąkać jakąś historię, równie głupią co durną i sprośną
Wreszcie usiłował stanąć na rękach, przy czym kopnął królową matkę.
Cisza trwała, a ambasador coraz bardziej swą pewność tracił
Chciał zjeść coś, ale czknął głośno i oblał się zupą żówią,
A wreszcie powiesił się biedak na troczkach od własnych gaci...
I to było jedyne wyjście, tak między nami mówiąc...

Wpisał(-a): Maciej Dębski

 
 
<< Poprzedni | Następny >>

[ Autor ] | [ Liryka ] | [ Proza ] | [ Dźwięk ] | [ Słowo ] | [ Obraz ] | [ Podziękowania ]

[ Początek ]