|  | 
 AUTOKOP  
Raz w pewnej instytucji miała się odbyć narada Produkcyjna, z udziałem delegatów z dużo wyższego szczebla,
 Więc dyrektor tej instytucji dosłownie z tremy upadał,
 A wicedyrektor ze strachu także o mało nie zemdlał,
 Bo się bali, że urzędnicy na ich prośby i groźby głusi,
 Nie bacząc na obecność różnych wpływowych osób,
 Nie będą absolutnie chcieli brać udziału w dyskusji,
 A jeśli nawet wezmą, to we właściwy sobie, głupkowaty sposób....
 Więc nawet rodzaj szkolenia zorganizowali biedacy,
 Ażeby z personelu usunąć psychicznego kaca,
 I pytali na przykład: - Dreptak, wypowiedzcie się o planie pracy!
 A na to Dreptak się głupio pytał: - A co znaczy "praca"?
 Więc dyrektor wprzewidywaniu makabry rwał sobie włosy z głowy,
 A wicedyrektor nerwowo gryzł w zębach własne krawaty,
 A tu narada już zaraz! Ba, już zaczynają się mowy!
 Już właśnie - O Matko Boska! - wygłaszają się referaty!!!!
 Już do dyskusji wzywają! Już nieszczęście wisi na włosku!
 Już pytają: - Kto z tu obecnych chce podzielić się uwagami?
 Tu dyrektor dłużej nie zdzierżył i zapisał się chyłkiem do głosu
 Pod sześcioma wymyślonymi, różnymi nazwiskami,
 A następnie, to zakładając, to zdejmując wąsy na gumie,
 Nasuwając perukę na głowę a różne binokle na oczy,
 Sześciokrotnie w doniosłych sprawach wypowiedział się bardzo rozumnie,
 Przyczem tak wczuł się w rolę, że sam na siebie napsioczył.
 Następnie obrady zamknięto, a tegoż dnia wieczorem
 Jeden delegat z centrali klepiąc drugiego w plecy
 Powiedział: - Słuchajcie, trzeba coś zrobić z tym dyrektorem,
 Bo dyskutanci zgodnie stwierdzili że to typowy imbecyl....
 I wzięli i zaraz zdjęli ze stanowiska niebogę,
 W momencie, gdy oczekiwał właśnie na duży awans.......
 I słusznie! Bo po jaką cholerę wyręczał własną załogę?
 Jak mu chciała podstawić stołka, to niechby się pofatygowała sama!
 Wpisał(-a): Maciej Dębski
 |  |