|
Azja Tuhajbejowicz
Ej, cały oddział się uśmiał, aż niektórzy wołali "Ojeja!",
Gdy srogi wachmistrz Luśnia pochwycił Tuhajbeja...
... przepraszam, jego syna, mrucząc: - Aż ty burasie,
Ty ześ, wredna gadzino, porwał nam panią Basię.
I chciałeś z nią figo-fago, aleś się wkopał w ambaras
Coś ty jej uczynił, zgago, to my ci uczynim zaraz.
Co rzekłszy na pal go nasadził, ustawił ten pal pionowo,
Sumiaste wąsy przygładził, spojrzał i rzekł: - Prawidłowo.
Tu z okrutnego bandyty zaczęli drwić całą paczką,
Że niby taki przebity jak rolmops wykałaczką,
Że może na flet futerał zrobić się z niego uda,
A on wciąż nie umierał i ziewał - U, ale nuda.
Potem się w konwersację wdał z kompanijnym kuchcikiem:
- Hej, co tam na kolację? - Gorzałka i kaszka z mlikiem.
Luśnia, widząc, ze coś nie klapuje, spytał z uszanowaniem:
- Jak pan się właściwie czuje, wielce szanowny panie?
A ów cynik i deprawator odrzekł bez zająknięcia:
- Jak się czuję? Jak izolator linii wysokiego napięcia.
- Czy to pana nie boli w ogóle? - jęknął zaczny wachmistrz w zdumieniu.
- Nie, my nie takie rzeczy w Stambule przerabiali na szkoleniu.
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|