|
CEL
A kiedy jest jeszcze szaro i bardzo wcześnie rano,
I każdy normalny człowiek do poduszki się jeszcze garnie,
Wtedy pan w pewnym wieku wstaje niechętnie z tapczanu,
Przeciąga się i myśli: - No, teraz się zaczną męczarnie...
Jakoż i rzeczywiście; za oknem jeszcze świt blady,
We mgle nieprzyjaznej i zimnej majaczą wilgotne dachy
A ten pan w pewnym wieku zaczyna robić przysiady
Potem kolejno skłony, podskoki i wymachy.
Jeszcze się na zachodzie tli anemiczny księżyc,
Dopiero pierwsi mleczarze stawiają pod drzwiami butelki,
A ten pan w pewnym wieku, nie mając ćwiczebnych sprężyn,
Rozciąga z ogromnym wysiłkiem poczwórnie złożone szelki,
A potem spocony i blady, z ogromnym szumem w głowie,
Stać pod prysznicem nie może, więc ze zmęczenia siada
I kłamie przed sobą: - To po to, żeby zachować zdrowie,
Kondycję i chęć do pracy...
Ale to wszystko nieprawda.
Po prostu ten pan przypuszcza, że kiedyś w przyszłych godzinach,
Kiedy się zdarzy wyjazd na delegację w teren,
To może się zdarzy również jakaś prześliczna dziewczyna,
Która nie wzgardzi tym panem i małym, brzydkim hotelem,
I patrząc na odrapane z lakieru pręty łóżka
Powie, dłoń smukłą oparłszy na fantastycznym biodrze:
- No proszę, masz lat czterdzieści i ani śladu brzuszka!
Nie wiedziałam, że w twoim wieku można wyglądać tak dobrze...
Więc dla tej wizji, co pewnie się nigdy nie ucieleśni
Pan w pewnym wieku zadaje tortury własnemu ciału,
Gimnastykując się co dzień niewiarygodnie wcześnie
Na własnych szelkach, na kocu i na krawędzi zawału...
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|