Betonissima
Wiatr historii wieje szumno,
Przyszłość za zakrętem -
Wicuś betonuje gumno
Portlandzkim cementem.
Kupił go trzydzieści worków,
Rozmieszał go ładnie
I tak od zeszłego wtorku
Chlapie gdzie popadnie!
Wykończona już chałupa
Z fasonem i szwunkiem,
I podwórko jak skorupa
I sraczyk jak bunkier!
Wszędzie twardo, nawet w szopie
I w budzie dla psiska,
Pies ma z tego płaskostopie
I zadek w odciskach.
Skoczył Wicuś, patrzy dziwnie,
Palcem w nosie wierci:
- Co ja jeszcze tu usztywnię,
Jak już wszystko fertig?
Wtem się puknął pięścią w głowę,
Złapał kubeł, pędzel,
I wybetonował krowę
Po ostatni frędzel!
Potem wyszedł na swe pole,
Przyjrzał mu się z boku:
- Wybrukuję całą rolę -
Będzie wreszcie spokój!
Nadbiegł ze wsi sierżant Miziak
I czterech Dreptaków:
- Wicuś, ty masz chyba hyzia,
Lub trzeźwyś, biedaku`?
Na to Wicek, entuzjasta
Betoniarskiej sztuki,
Odrzekł: - Idźcie wy do miasta,
Skubane nieuki!
Tam już nowe prądy dują,
Nic się nie zieleni,
Ludzie wszystko betonują,
A przecie kształceni!
Tu dogonił własną żonę
Co chciała zwiać szosą
I piekielnym swym betonem
Zrobił z baby posąg.
Babę zaś to zachwyciło
I już nie kaprysi:
- Pierwszy raz mi się zdarzyło
Że mi cyc nie wisi!
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|