|
Tragedia donosiciela
W Zakładach Produkcji Talerzy
Imienia Obywatela Barbarossy,
Donosiciel Dreptak Jerzy
Codziennie składał donosy!
Do dyrekcyjnej ekipy
Szedł, i - dowcip po dowcipie -
Powtarzał wszystkie dowcipy
Krążące o tej ekipie.
Na przykład leciał do bardzo ważnego
Kierownika jednego z Wydziałów:
- Grzdypućko mówił do Bździbździckiego,
Że pana mają oddać do punktu regeneracji wałów
Korbowych!
Kierownik ze złości
Robił się całkiem zielony,
A tymczasem Dreptak, w kolejności
Obsługiwał inne persony.
Co stanowiło ciekawą formę
Wyczuwania nastroju w masach,
Dreptak za to miał mniejszą normę,
Pensję większą miał o pół brudasa,
Oraz mnóstwo przywilejów pracowniczych
I w ogóle żył w sposób miły,
Aż tu raz, z niewiadomych przyczyn,
Te dowcipy się nagle skończyły...
Zaczął Dreptak nastawiać ucha,
Na kielicha kolegów prosić...
Guzik, milczą, wokół cisza głucha,
Cały tydzień nie miał co donosić.
Biedny Dreptak z rozpaczy się słania,
Tak go gnębi ten stan fatalny -
Już dyrektor mu się nie odkłania,
Już nań krzywo patrzy personalny,
Już się czuje nędzny i znikomy,
Już mu grozi obłęd, albo zawał,
Gdy wtem nagle wpadł na świetny pomysł:
- Sam wymyślę na jutro kawał!
Siedzi Dreptak na łóżku nocą,
Dłubie w uchu, sapie z przejęcia,
Rączki mu się, i nóżki pocą
Od umysłowego napięcia,
Kombinacje różne wyczynia,
Własne palce gryzie z wściekłości:
- Jeśli powiem "personalny jest świnia",
To spytają mnie: - "A gdzie tu dowcip?"
Nie wie Dreptak, że działa w tym względzie
Prawda stara, aż powtarzać ją hadko:
- Nigdy menda satyrykiem nie będzie!
- A satyryk mendą?
- Bardzo rzadko!
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|