|
Andrzej - wokalista
Trzeba przyznać, że nagłówek tej notki brzmi sensacyjnie. Andrzej Waligórski był na pewno satyrykiem, poetą, felietonistą, aktorem deklamującym swe wiersze, dziennikarzem a nawet tekściarzem, to znaczy autorem tekstów piosenek. Nie byt jednak, w powszechnym mniemaniu, wokalistą. Powiem więcej: Andrzej rozpowiadał często, że zupełnie nie umie śpiewać. "W młodości - mówił - śpiewałem tak pięknie jak mój ulubiony pieśniarz militarny Adam Zwierz. Niestety! Kiedyś u Gucwińskich jakiś zwierz nadepnął mi na ucho i talent muzyczny przeszedł mi jak ręką odjął". Zwierzęciem tym byt, jak się łatwo domyślić, słoń. Pozbawił Andrzeja słuchu nie złośliwie, lecz przez nieuwagę i dlatego Andrzej nie miał do słonia pretensji. Ukarał go jednak dość dotkliwie, pomijając w swej bogatej twórczości wymownym milczeniem. W wierszach Waligórskiego można znaleźć cały zwierzyniec. Są tam wielbłądy, koale, jeżozwierze a nawet jętki i blade krętki. Nie ma w nich zupełnie słonia.
Andrzej nie śpiewał przy goleniu, nie włączał się do śpiewów biesiadnych, tak chętnie uprawianych przez kabaret "Elita" podczas kolacji i nocnych pogawędek przy lampce czerwonego wina, a jednak Andrzej Waligórski byt wokalistą, choć wiem o tym tylko ja i Włodek Plaskota. Śpiewał w kabaretowym chórze finałową przyśpiewkę "Hej, szable w dłoń", kończącą programy "Elity". Słyszeliśmy to z Włodkiem setki razy, ponieważ w finale stawał na scenie między nami. A dlaczego nikt inny Jego śpiewu nie słyszał? Bo Andrzej nie śpiewał do mikrofonu. Śpiewał czyściutko i bardzo cicho, zdaniem Włodka, ciepłym barytonem. Nie zdarzył mu się nigdy "wypadek z frazy". Dlaczego nie śpiewał więc do mikrofonu? Bo uważał, że jest lepszym mówcą niż śpiewakiem. Waligórski bardzo poważnie traktował zasadę: "Jeśli nie potrafisz - nie pchaj się na afisz".
Z racji uprawiania zawodu estradowca, zdarzało się często Andrzejowi uczestniczyć w fachowych rozmowach o muzyce i o piosenkarzach. Przez skromność nie zabierał głosu w tych dywagacjach najeżonych nazwiskami mato znanych zachodnich gwiazd. Kiedy jednak ktoś zapytał Go podchwytliwie o ulubionego piosenkarza, wtedy bez zmrużenia oka, z ledwo zauważalną drwiną w glosie, odpowiadał:
"Buddy Rich!" Odpowiedź ta wywoływała gromki śmiech fachowców i zakłopotanie dyletantów.
Jan Kaczmarek
|
|