[Kacik absurdu im. Andrzeja Waligórskiego]



O Andrzeju Waligórskim opowiadają:


 
 

Słowo wstępne ("Wierszyki")

Patrzę codziennie na stojące w pokoju numer 202, w budynku Rozgłośni Wrocławskiej biurko Andrzeja Waligórskiego. Mija już prawie rok od Jego śmierci a biurko stoi nietknięte. Na biurku maszyna do pisania firmy Olimpia, na niej wisząca "od zawsze" wywieszka z napisem "Nie przeszkadzać". Nikomu nie przyszło do głowy, żeby cokolwiek ruszyć, zmienić na tym biurku. W końcu jest to biurko Andrzeja, a dla każdego radiowca Andrzej żyje! Tak! Wystarczy wyjąć z szafy taśmę magnetofonową, żeby usłyszeć jego głos. A w radiu głos to wszystko, cały człowiek.

Andrzej Waligórski był zawsze radiowcem. Jego pierwszym radiowym sukcesem był nadany w 1948 r. reportaż o tym, jak dwaj taternicy weszli na sam szczyt wrocławskiej Iglicy, żeby zdjąć uszkodzone przez wichurę lustra. Przez jakiś czas pracował jako korespondent w Wałbrzychu i niejednokrotnie zjeżdżał z mikrofonem do kopalni. Zawsze ciągnęło go do zajęć ryzykownych.

Przez wiele lat startował w rajdach dziennikarzy i pilotów, "notorycznie" je wygrywając, był szpadzistą, płetwonurkiem, nie przestając ani na chwilkę być radiowcem. Odwaga i ryzyko pozostały jednak jego ulubionymi "używkami" zwłaszcza od momentu stworzenia Studia 202, magazynu satyrycznego, który od początku, to znaczy od 1956 roku odznaczał się brawurową, a czasami wręcz szaleńczą odwagą w zwalczaniu głupoty, szkodnictwa wszelkiej maści, czy napuszonej pychy. Nieraz też ta dotknięta do żywego głupota dobierała się Andrzejowi do skóry. Efektem takich represji był z reguły jeszcze ostrzejszy wierszyk w kolejnym wydaniu Studia 202.

Radio ma tę przewagę nad innymi środkami przekazu, że może reagować natychmiast. Jego cykl wydawniczy w przypadku audycji "na żywo" wynosi zero! Aby jednak radio mogło tak szybko reagować (a już zwłaszcza w formach artystycznych) musi mieć najszybszych autorów. Andrzej był najszybszym z wszystkich znanych mi satyryków. Nigdy nie używał długopisu i kartki, żeby pisać brudnopis. Andrzej pisał zawsze od razu na czysto na maszynie. A nie jest to prosta sztuka, zwłaszcza w twórczości radiowej. O ile papier jest przysłowiowo cierpliwy, o tyle audycja rozrywkowa nie znosi nudy! Praktycznie każde zdanie tekstu rozrywkowego powinno zawierać jakiś żart. Mało kto ze znanych mi satyryków radiowych wypełniał ten wymóg w takim stopniu jak Andrzej.

K a ż d y wiersz Andrzeja Waligórskiego ma piękną, prześmieszną, nieraz wielopiętrową pointę końcową. Prócz tego w s z y s t k i e wiersze Andrzeja Waligórskiego obfitują w pointy pośrednie! W zasadzie każda zwrotka ma swoją pointę, z której inny satyryk zrobiłby cały wiersz. Mając tak kolosalny talent mógł Andrzej, w ciągu 35 lat uprawiania zawodu, napisać k i l k a t y s i ę c y wierszy.

Są wśród nich oczywiście pisane "z marszu", niemniej świetnie rymowane felietony znane starszym słuchaczom Studia 202 jako "Listy Anzelma Pukałki", są ballady historyczne i rycerskie znane z kapitalnych wykonań Tadeusza Chyły czy aktorów wrocławskich grających w kabarecie "Dreptak", są przepiękne liryki, które w radio czytali sugestywnie Igor Przegrodzki i Adam Kułakowski, są wiersze "obywatelskie", w których Andrzej zajmuje stanowisko w ważnych dla Polski chwilach, nie jako satyryk, lecz właśnie jako mądry obywatel.

Mniej więcej od 1975 roku Andrzej zaczął czytać w audycjach radiowych swoje wiersze sam. Była wtedy moda na "prywatne radio autorskie". Jako człowiek skromny, nie chciał z początku na to się zgodzić, twierdząc, że od czytania wierszy są aktorzy. Okazało się jednak, że jest świetnym aktorem deklamującym swoje wiersze. I tak już bogate w wartości intelektualne i satyryczne utwory uzyskały dodatkowe walory: ciepło, którego autor był niewyczerpalnym źródłem a ponadto jakąś taką męską wiarygodność i gwarancję prawdy zawartej w wierszu. Te wartości dodatkowe umiał Andrzej zapewnić wygłaszanym przez siebie wierszom i stąd takie powodzenie uzyskały czytane przez Niego wiersze.

Dziś trzymasz, Szanowny Czytelniku w ręce nie kasetę czy taśmę z nagranym głosem Andrzeja Waligórskiego. Trzymasz książkę, która zawiera reprezentatywną porcję Jego wierszy, a w zasadzie jedynie tekstów wierszy. Czy jest sens wydawać drukiem jedynie teksty, odarte z interpretacji, melodii głosu autora i innych omawianych wyżej walorów?

O c z y w i ś c i e tak! Radia słuchamy bardzo nieuważnie, przy okazji wykonywania innych zajęć. Pomyślmy, ile wspomnianych tu point częściowych przy takim przypadkowym słuchaniu ulatuje? Słuchacz radia nie może cofnąć fali i przesłuchać wybranego fragmentu jeszcze raz - czytelnik może to zrobić, podnosząc wzrok o parę linijek wyżej.

A naprawdę warto ten wzrok podnosić, bo odnajduje się perełki, które przegapiło ucho.

Wrocław 1993 -- Jan Kaczmarek

 
 

[ Autor ] | [ Liryka ] | [ Proza ] | [ Dźwięk ] | [ Słowo ] | [ Obraz ] | [ Podziękowania ]

[ Początek ]