|
Słowo wstępne do zbiorku "Studio 202"
W październiku 1956 wydarzył się Polski Październik. Miał on mnóstwo różnych następstw, a jednym z nich jest Studio 202, nazwane tak od numeru pokoju we wrocławkiej rozglośni Polskiego Radia. W tym to - do dziś wynajmnowanym - pomieszczeniu, zebrali się etatowi pracownicy radia - Iza Sobkiewicz, Włodzimierz Rosiński i niżej podpisany, oraz współpracownicy - Hanna Jarosz i Stanisław Bockenheim i postanowili redagować magazyn rozrywkowy. No i jest magazyn, od trzydziestu pięciu lat.
Sygnałem i dewizą audycji był od początku fragment melodii Gershwina "Człowiek, którego kocham", ponieważ kochamy naszych słuchaczy, chociaż się z nich czasem nabijamy, co wcale się nawzajem nie wyklucza. Oni nas chyba też lubią, chociaż nam czasem wymyślają.
Studio 202 wraz z całym krajem brało zakręty historii, starając się wykazywać czujność na wszystkich azymutach, nigdy nie strzelać do jednej bramki, nie kopać leżących, nie huśtać się na wiszących i tępić głupotę, gdziekolwiek by ona nie występowała. Mieliśmy kilka momentów krytycznych. W 68-ym byliśmy przesłuchiwani przez bezpiekę, w 70-ym miano nas rozwiązać, w stanie wojennym wyrzucono z roboty Ewę Szumańską i Staszka Szelca, a bodajże w 84-ym przyjechał pan wiceprezes Grzelak i kazał nas pozwalniać, ale na szczęście sam błyskawicznie wyleciał razem ze swoim prezesem Wojciechowskim. Zarobiliśmy też od cenzury zakaz występowania na estradach całej Polski.
Dobrze zapisali się w naszej pamięci pracujący w 202 dziennikarze - Tadeusz Kowalczuk, Tadeusz Osmęda, Jerzy Dębski, Wanda Ziembicka, Adam Wielowiejski, Małgosia Getz, Grażyna Walkowiak, a przede wszystkim świetny wykonawca ról radiowych, mistrz mikrofonu Adam Kułakowski. Swoich głosów użyczali nam także znakomicy wrocławscy aktorzy - Henryk Hunko (Anzelm Pukałko), Ryszard Michalak (Herakliusz Mordęga), Stanisław Igar, Igor Przegrodzki, Andrzej Polkowski i wielu innych. Audycje reżyserowała Zofia Pienkiewicz-Malanowska, a potem Jej córka, Jowita Pienkiewicz. Naszym kochanym zwierzchnikiem i doradcą był przedwojenny lwowski radiowiec Tadeusz Banaś.
W latach siedemdziesiatych zaczęli do redakcji napływać sukcesywnie członkowie kabaretu ELITA. Początek dał Jan Kaczmarek, później doszlusowali Leszek Niedzielski i Jerzy Skoczylas, a z teatru KALAMBUR przyszedł Staszek Szelc. Kierownictwo muzyczne po wyjeździe do RPA Jerzego Pakulskiego objął Włodek "Dusiek" Plaskota i już wkrótce zapełnił kilka szaf nagraniami piosenek, które do dziś są popularne i oczekiwane przez słuchaczy, że wymienię tylko "Do serca przytul psa", "Kurną chatę", "Pero pero" lub "Czego się boisz głupia".
Wkrótce też, mając w swym gronie elektronika (Kaczmarek), elektryka (Skoczylas) i dyplomowanego reżysera (Niedzielski) zaczęliśmy robić różne dziwne rzeczy, takie jak np. pierwsze w Polsce słowne audycje stereofoniczne (Studio 203) a nawet kwadro, zaś Kaczmarek wraz z inżynierem Rybarczykiem zbudowali pierwszy w naszym obozie Kunstkopf, czyli system mikrofonów zwany sztuczną głową do nagrań trikowych. Od zawsze współpracujemy z Programem III Polskiego Radia, gdzie naszym rzecznikiem i przyjacielem jest red. Andrzej Zakrzewski.
Jest nas w tej chwili sześciu, mamy po ćwierć etatu, czyli razem półtora. Ponieważ trudno dziś z radia wyżyć, założyliśmy Agencję Artystyczną ELITA, której pełnym inicjatywy dyrektorem jest od dawna z nami zaprzyjaźniony Marek Łaciak.
Ja dalej, jak przed 35 laty stoję na czele redakcji, dlatego musiałem napisać ten wstęp, ale będę już kończył, bo wydzielenie z siebie takiej porcji samochwalstwa mocno mnie osłabiło, ponieważ nie jestem już najmłodszy, chociaż tego nie widać, bo tak się świetnie trzymam. Słuchajcie nas dalej!
Andrzej Waligórski, 1991
|
|