|
Dwie opinie
O, dylemacie wielki,
O, sceno z kiepskiego kina -
Za komisarza jaczejki
Uważa mnie moja rodzina
Głęboko przekonana,
Że gdy idę do pracy -
Czeka tam na mnie nagan
I brodaci kozacy.
Że wkładam strój kałmucki,
I że spędzam wieczory
Mordując Dzieduszyckich,
I podpalając dwory.
Zaś mój szef - wprost przeciwnie
Niejednokrotnie gdera:
- Rozumujecie dziwnie,
Jak, powiedzmy, liberał
Lub socjaldemokrata
Czy jakiś takiś podobny.
Czyście wy - dajmy na to -
Mieszczanin średniodrobny?
Takie poglądy macie,
Że aż coś we mnie skuczy.
A tam, u siebie w chacie,
Toście pewnie piłsudczyk?
I tak jakoś dryfuję
Pośród tych Scyll i Charybd.
Tutaj gwałcę, tam knuję,
Tu ruble, tam dolary,
I tu, i tam opinia
Dość zgodna co do brzmienia,
Że jeżelim nie świnia,
To mętniak bez wątpienia.
Cóż... wiem, co piszczy w trawie
I skąd takie mniemanie:
Ot, czasem w jakiejś sprawie
Usiłuję mieć własne zdanie...
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|