|
KIBIC
Wczoraj miałem taki atak nerek
Że myślałem że się powieszę,
Aż tu przychodzi mój sąsiad Zenon Ratlerek
I się pyta czy się bardzo cieszę.
Mnie tak boli aż mnie diabli biorą
Niby z czego mam się cieszyć, z czego?
- A bo - mówi Ratlerek - nasz KS Piorun
Wygrał z LZSem Kędziołki cztery do jednego.
- Nie obchodzi mnie to - mówię do Ratlerka
A jemu aż odjęło mowę...
Wyjął sporta, podejrzliwie zerka,
W końcu pyta: - Pan może niezdrowy?
- A niezdrowy, bo mnie w brzuchu boli!
Lecz on ciągle patrzy wzrokiem muła:
- I nie cieszysz się pan z czterech goli,
Z czego trzy strzelił osobiście Pakuła?
- Się nie cieszę! - Ba... on nie chce wierzyć!
Ze zmieszaniem nos wysiąkał w chustkę...
- Panie! - mówi - pan się musi cieszyć!
Cztery jeden, taż to panie sukces!
- Może sobie być i osiem zero,
Albo dziesięć i mistrzostwo świata!
Wtedy on się rozeźlił dopiero:
- Panie! Z kogo pan strugasz wariata?
Zdjął kapelusz, powiesił na haku,
Zaczął bawić się moim krawatem:
- Ze zwycięstwa się nie cieszysz ciapciaku?
Taki z ciebie dobry obywatel?
- Panie - mówię - niech się pan wynosi,
Bo zawołam milicję za chwilę!
A Ratlerek padł na klęczki i prosi:
- Niech się pan ucieszy chociaż tyle!
I pokazał na palcu tyciu-tyciu
Taki ciupki, maluśki odcinek
A że mnie akurat ból nie chwycił,
Więc zrobiłem radośniejszą minę.
Wtedy on zaraz się rozweselił,
Rozkwitł w oczach jak - powiedzmy - akacja.
Ale im - powiada - zasunęli!
- Gratuluję - powiadam - sensacja!
Pożegnaliśmy się jak przyjaciele,
Ja się wziąłem do naprawy krawata,
A promienny i radosny pan Ratlerek
Pobiegł uradować resztę świata.
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|