|
KUNDLE I PUDLE
Poranne kłótnie słychać z okien,
Ludzie wychodzą na ulicę,
Kaprawy kundel, jednym okiem
Patrzy lubieżnie na pudlicę.
Pudlica, kąsek wielce łasy,
Wystudiowanej okaz gracji,
Reprezentuje szczyt swej rasy,
I szczyt swej psiej degeneracji,
Natomiast kundel - jak to kundel,
Poharatany w jakiejś drace,
Zapchlone to to, chude, brudne,
Lecz zaraz widać - bomba facet!
Niby się nudzi, niby ziewa,
Lecz działa - etap za etapem,
Na razie postponuje drzewa
Podnosząc przy nich tylnią łapę,
Pudlica kręci zgrabnym zadkiem,
Strzyżony łeb wysoko niesie,
A kundel - rzekłbyś że przypadkiem -
Żegluje ku niej po trawersie.
To gracz dopiero, wielkie nieba!
Rzecz się w sekundzie rozegrała:
Trącił ją nosem tam gdzie trzeba,
Coś warknął (pewnie "chodź-no, mała!")
Poczem - rozpustnik i bezbożnik,
Plugawy kontrast pięknej dzidzi -
Powiódł nieszczęsną za narożnik
Gdzie dobra pani już nie widzi...
...a pani właśnie w oknie stoi,
Jeszcze nie gniewa się, nie smuci,
O psinę swą nie niepokoi,
Bo psina pewnie zaraz wróci...
Znam piękną panią, to prawniczka,
Kiedyś się kochał w niej mój kumpel,
Czesze się trochę jak pudliczka...
- Dzień dobry... jestem stary kundel!
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|