|
KELNERISSIMUS
Ucichł gwar i zapadła cisza,
Ze strachu mdlał najlżejszy nawet szept,
Gdy wzór kelnerów, słynny Dreptak Ryszard
Jak młody bóg przez salę z tacą szedł.
I mogłeś słyszeć jak się ściana łuszczy,
I każdy oddech głośny był jak grzmot,
A Dreptak szedł jak dziki kot na puszczy,
A wygląd też miał jak na puszczy kot.
Klientów w przejściu zimnym okiem macał,
A każdy z nich odwracał z lękiem twarz,
I tylko glaca lśniła mu i taca,
Na której śmierdział jakiś stek lub farsz.
On stawał zaś nad karkiem konsumenta,
Konsument drżał jak mały, nędzny mops,
A Ryszard Dreptak mówił do natręta
Twierdzącym tonem: - Pan zażyczył klops!
A był ten głos jak grzmot morderczej strzelby,
Lub z kowbojskiego kolta celny strzał,
I nawet gość co żądał przedtem melby
Mamrotał: - Owszem, ja żem klopsa chciał...
Ten orli lot, ta godność jowiszowa
Nie wszystkim w krąg trafiają jednak w smak,
Już rośnie szmer, i zawiść zawodowa,
Już inni też by chcieli umieć tak...
Czekają więc... A może się pośliźnie?
Z naręczem zup się potknie, cóż za pech,
Zawrzaśnie w głos, i w stolik łbem się gwiźnie
Wzbudzając w sali homerycki śmiech?
Na razie Dreptak kroczy niezachwiany,
My kroczmy też, nie myśląc o tym, że
Każdego z nas gdzieś czeka sos rozlany,
Sterczący gwóźdź, lub jakieś inne gie...
- Daj, Panie, nam - pokornie cię prosimy -
Dreptraka styl, i honor taki sam,
A jeśli już koniecznie paść musimy -
Jak Dreptak paść niech dane będzie nam!
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|