KOSZ
W skromnej parafialnej sali
ten mecz się rozegrał -
Tadziu z Lechem w kosza grali
No i Tadziu przegrał.
Cóż, przegrane nie są miłe,
Żadna to uciecha....
Tadziu się obrócił tyłem,
Wypiął się na Lecha.
A tymczasem wśród rejwachu,
Z dziury pod balkonem
Spuścił się po lianie Stachu
machając ogonem.
Zjeżdża, śmieje się układnie,
Gładki, szybki, żwawy....
Lada chwila piłkę skradnie
I koniec zabawy.
Taki miły, taki dzielny,
Twarz bez żadnej troski,
Ni Carrington, ni Grobelny,
Ni to Kaszpirowski,
Ni to peruwiańska lama,
Ni to młody Breżniew...
Lechu woła: - Tadziu sztama,
Bo nas wszystkich zerżnie!
Tu - jak w dawnych, dobrych latach -
Zagrali na zmyłkę,
Zlali Czerwonego Brata,
Zabrali mu piłkę.
- No! - rzekł Tadziu - Już nie może!
Jego gwiazda zgasła!
- Gwiazda zgasła - Lechu odrzekł -
Ale w kosz nam nasrał...
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|