|
KLĘSKA MATROSA
Bywał na szkierach północnych i na ryczących czterdziestkach
Bił się w panamskiej tawernie, a kochał na wyspie Bali,
Solą ze wszystkich mórz świata przesiąkła jego zydwestka
Był wolny jak morski orzeł, aż wreszcie go schwytali.
I oto siedzi samotny, noc nad nim godziny przędzie,
Pod czaszką się kłębi myśl zimna jak węgorz albo zaskroniec
I usta szepczą bezwiednie: - Co teraz ze mną będzie?
A jakiś głos odpowiada: - Nic już nie będzie. To koniec.
On, który był taki cwany, taki przebiegły i chytry,
Że umiał przewidzieć swych wrogów ruchy i myśli najskrytsze
Nawet gdy wypił uprzednio litr, ba, co mówię, dwa litry,
Teraz powiada ze strachem: - Tego tu nie przechytrzę....
O, smutny to będzie widok, żałosny to będzie popis,
Straszliwa to będzie hańba i wszystko się nagle zerwie...
Trzykrotnie opadła mu ręka zbrojna w angielski długopis
Na zmięty arkusz papieru o trupio-żółtej barwie...
Aż wreszcie zebrał się w sobie i łkanie zamarło mu w grdyce,
I szepnął: - Trzeba do końca zachować postawę dzielną
I zaczął wypełniać dokładnie, rubryka po rubryce
Podstępną, piekielną, okropną - deklarację przewozowo-celną...
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|