|
KRÓTKA HISTORIA O MADEJOWYM...
Madej:
Ja jestem Madej, straszliwy zbójca,
Bardzo wrednego mam ryja,
Zaszlachtowałem brata i ojca,
Szwagra, ciotuchnę i stryja.
Złapałem majcher i husia siusia,
Teraz sam jestem na świecie...
Pardons! Została jeszcze mamusia?!
Mamusia:
Jestem przy tobie, me dziecię!
Madej
O matuś moja!
Mamusia
O drogi synu!
Przyrzeknij na grobie tatki
Że nie powtórzysz swych krwawych czynów
I makabrycznej tej jatki!
Madej:
Grobek tatusia... ot, kwitną róże....
Słowik w nich kwili i kląska....
Pewnie że czynów swych nie powtórzę,
Choć laba była niewąska,
Ale zarżnąwszy większość rodziny
I zmordowawszy się straśnie
Na kim powtórzyć mógłbym me czyny?
Kogo zaciukać?
Mamusia:
No właśnie!
Łódź nasza szczęścia popłynie dryfem
Czas spędzim na haftowaniu...
A waść kim jesteś?
Szeryf:
Jestem szeryfem
I aresztuję cię draniu!
Za to żeś ofiar uśmiercił wiele
Niewinnych niczym motylki,
Czeka cię łoże zbrojne w hacele
Jak również w gwoździe i szpilki!
Mamusia:
On dobry chłopak, chociaż zbyt dziarski
Jeszcze zeń będzie pociecha...
Szeryf:
Będzie zeń, będzie lecz ser szwajcarski,
Gdy go przekłuje ta decha!
Mamusia:
Żegnaj mi, żegnaj synu kochany...
Wnet trup zeń będzie ostygły!
Szeryf:
Kładź się zbrodniarzu!
Madej:
Już już... o rany...
Ale mnie łechcą te igły...
Szeryf:
Co to? Zbój Madej wybucha śmiechem!
Mamusia:
Nogami fika! Swawoli!
Madej:
Ojej, bo skonam, he he he he he!
Szeryf:
Nic cię nie boli?
Madej:
Nie boli!
Mamusia:
Czas abyś poznał sekret swej matki
I fakt co serce me tyra...
Nie jesteś synem swojego tatki,
Tylko jednego fakira...
Kiedyś, w młodości, czyściłam rapir
Swojego męża - rycerza,
Gdy wtem do zamku wszedł pewien fakir
Który mógł siadać na jeża...
Byłam ja wówczas niezłą dzierlatką
Z fasonem, stylem i gestem...
Pan zbladł szeryfie?
Czy panu hadko?
Szeryf:
Ha! Tym fakirem ja jestem!!!
Jam to z chytrością cwanego węża
Usidłał ciebie przed laty!
Pójdź w me ramiona!
Mamusia:
Zyskałam męża!
Madej:
Mamusiu! Ja chcę do taty!
Szeryf:
Zaraz do miasta was wezmę fordem
Hej, przyszłość czeka nas zbożna!
(ten mój synalek ma taką mordę,
Że się wprost patrzeć nie można....)
Madej:
Już idę, tylko mój sprzęt zabierę...
Gdzieś w krzakach tu leżeć musi...
Mamusia:
Po co figlarzu bierzesz siekierę?
A coś przyrzekał mamusi!
Madej:
Fakt... przyrzekałem... niech to gęś kopnie!
Mamusia:
Stąd synu morał wyprowadź:
- Kto obiecuje nazbyt pochopnie,
Ten potem może żałować!!!
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|