|
Wyrok major Delfickiej
- Skąd pan ma takie dziwne imię, panie sierżancie? - spytał
kapral Modliszka sierżanta Herkulesa Miziaka, gdy obaj po
skończonej pracy usiedli wygodnie na ganeczku wiejskiego komisa-
riatu. Był pogodny wieczór, pełen babiego lata i grania świersz-
czy. Na rozległej łące, rozpościerającej się między wioską i la-
sem, widniały białe owieczki i łaciate krowy. Po strudze żeglowa-
ło stadko kaczek.
Lekki i ciepły wiatr niósł z oddali głos kościelnej sygnatur-
ki. To ksiądz Chudzielak zwoływał wiernych na nieszpory.
- To imię mam skutkiem nieporozumienia - odrzekł sierżant,
nabijając swą wysłużoną fajeczkę tytoniem wyprutym z dwóch popu-
larnych i jednego carmena, co gwarantowało jej niepowtarzalny
aromat. - Trzeba wam wiedzieć, kapralu, że przyszedłem na świat
podczas wojny, a moim ojcem chrzestnym był Niemiec, bardzo zacny
antyfaszysta...
- Na pewno ze wschodu! - wykrzyknął kapral.
- Rzecz jasna! - przytaknął Miziak. - Ot ów Niemiec był
pochodzenia, jak się wydaje, słowiańskiego, ponieważ nazywał się
Kulas...
- U nas w szkole podoficerskiej też był jeden Kulas - wtrącił
Modliszka - ale musiał zmienić nazwisko, bo żeśmy mu na liście
obecności zawsze przekreślali literę "l"!
- Nie należy przerywać swemu zwierzchnikowi, kapralu! - ofuk-
nął go sierżant.
- Bardzo przepraszam, panie sierżancie, ale wspomnienia ze
szkoły podoficerskiej są mi niezwykle drogie. Mów pan, już się
więcej nie odezwę.
- No więc ten Niemiec, Kulas, kiedy trzymał mnie do chrztu,
był nieźle pijany, i myślał że ksiądz pyta go o nazwisko,
a ksiądz pytał jak się ma nazywać dziecko, czyli ja. Na to Nie-
miec powiada: "Herr Kulas".
- Sam o sobie mówił Herr? - nie wytrzymał Modliszka.
- Sam o sobie, jak to Niemiec, choćby i postępowy. No i zosta-
łem zapisany jako Herkulas Miziak, co potem naturalnym biegiem
rzeczy zmieniono na Herkulesa. Co ciekawsze - ciągnął Miziak -
moje losy dziwnym trafem zaczęły układać się według życiorysu me-
go słynnego imiennika...
- Tego Niemca?
- Nie, tego Greka, Bo musicie wiedzieć kapralu, że Herkules
był to słynny bohater grecki, który ogromnie i bardzo chwalebnie
się odznaczył...
- No właśnie! - wykrzykn Modliszka. - I pan też się odznaczył!
Ma pan odznakę za wierną służbę i odznakę strzelca wyborowego...
- Tamten Herkules odznaczył się swoimi czynami, a czy miał
jakieś odznaczenia resortowe, o tym historia milczy. Między inny-
mi dzieckiem w kolebce udusił dwa węże.
- Jak to? Dzieckiem dusił węże? - przeraził się kapral.
- Nie dzieckiem, tylko rękoma, ale jako dziecko.
- A pan też udusił?
- Udusiłem, ale nie węże, tylko myszy.
- Dwie?
- Dwie. Wlazły te cholery do mojej kołyski, żeby się migdalić,
jakby już nie miały gdzie, a ja złapałem je w rączki i po
myszach.
- I co on jeszcze narozrabiał, tamten Herkules?
- Długo by opowiadać, kapralu. Powiem wam tylko, że w końcu w
przystępie szału zabił własną żonę i dzieci.
- Może były niegrzeczne... - zastanowił się kapral. - A czy
pan też ukatrupił swoją starą? - spytał z życzliwym zaintere-
sowaniem.
- Na szczęście nie, ponieważ mój życiorys powtarza dzieje
Herkulesa niejako w miniaturze. On zabił swoją rodzinę, a ja
tylko ją pobiłem.
- Miał pan zapewne słuszny powód...
- Miałem, ponieważ żona moja, gdy wracałem zmęczony po pracy,
opowiadała mi zawsze, co mówił w telewizorze pan Kaczyński...
- Ożeż ty... - zacz Modliszka, ale natychmiast ugryzł się w
język.
- Dzieci natomiast nie chciały się wypisać z organizacji
młodzieżowej, chociaż jedno miało już 28, a drugie 34 lata...
- U nas wolno do trzydziestu pięciu!
- Być może, kapralu, tym niemniej widok zwłaszcza mego star-
szego syna, kompletnie łysego, z wielkim brzuchem i w organiza-
cyjnym krawaciku, był dla mnie nie do zniesienia! No i pewnego
dnia nie wytrzymałem i pobiłem całą trójkę.
- Każdy sąd by pana uniewinnił!
- Sąd być może, ale pamiętajcie, że czyn mój był szczególnie
karygodny w świetle wykonywanej przeze mnie funkcji stróża ładu
i porządku. I po tej właśnie linii spotkały mnie represje.
- Ale nie wyrzucili pana ze służby?
- Na szczęście nie. Za to towarzyszka major Delficka, Pytia
jej było bodajże na imię, z Komendy Głównej, kazała mi w charak-
terze pokuty i resocjalizacji wykonać dwanaście piekielnie trud-
nych prac, odpowiadających plus minus czynom legendarnego Herku-
lesa.
- A jakie to były czyny?
- Poszperajcie, kapralu, poczytajcie, poszerzcie swoje hory-
zonty. Obiecuję wam, że jeżeli w ciągu dwóch tygodni dowiecie się
jakich dwanaście prac wykonał Herkules, to w nagrodę opowiem wam
o swoich dokonaniach.
- A może...? - dodał Miziak, jakby mając przeczucie, że jego
słowa trafią kiedyś na łamy popularnego pisma. - A może i nasi
czytelnicy dowiedzą się i przyślą nam wykaz prac Herkulesa?
Między autorów trafnych odpowiedzi rozlosuję kilka moich zdjęć
z autografami!
- Do kogo pan mówi, sierżancie? - krzyknął wystraszony kapral.
- Do społeczeństwa - wyjaśnił skromnie sierżant, zaciągając
się dwoma popularnymi z dodatkiem jednego carmena.
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|