|
Miziak i byk kreteński
- Czy wiecie, kapralu, czym ostatnie wybory różniły się od
poprzednich? - spytał Miziak, mający zwyczaj egzaminować swój
jednoosobowy personel z wiedzy politycznej.
- Melduję, że nie wiem! - odrzekł szczerze kapral Modliszka,
nie przeczuwając nawet, iż wyraża nie tylko własne wątpliwości.
- Jak to nie wiecie? - zgorszył się sierżant. - One tym się
różniły, że tym razem wybieraliśmy jednego radnego spośród dwóch
kandydatów, a poprzednio spośród jednego. Jak więc widzimy, ta
nowa formuła stanowi ogromny postęp i jest ze wszech miar słusz-
na.
- Może i ze wszech miar, ale chyba od niedawna - rezonował
kapral. - Gdyż dotychczas przez czterdzieści lat wbijano mi do
głowy, że słuszne jest wybieranie jednego radnego spośród jednego
kandydata, ponieważ to odróżnia nas od demokracji zachodnich,
w których walka wyborcza prowadzi do przekupstwa, nadużyć, rui
i zaprzedania się w służbę kapitału.
- Pocałujcie mnie w dupę, kapralu! - powiedział z rezygnacją
Miziak, zniechęcony konserwatyzmem Modliszki.
- Tak jest! - zawołał służbiście kapral, zrywając się z miejs-
ca.
- Siad! - krzyknął wystraszony sierżant. - Nie bądźcie no wy,
mój Modliszko, tacy dosłowni i powiedzcie lepiej czy rozwiąza-
liście zagadkę łani kerynejskiej?
- Rzecz jasna! Ale zanim odpowiem, pozwoli pan, że zreasumuję
pańskie opowiadanie?
- Reasumujcie! - zezwolił zwierzchnik, któremu spodobał się
ten obcojęzyczny wyraz, chociaż na razie nie wiedział co on oz-
nacza.
- Ot mówił pan, że nadleśniczy Bazyli Dwurura zauważył w lesie
dziwnego stwora...
- Nie dziwnego stwora tylko dziwny stwór. Stwór odmieniamy
podobnie jak wór. Gdyby to natomiast był potwór, to nadleśniczy
nie zauważyłby dziwny potwór, lecz dziwnego potwora. Jasne?
- A gdyby to był otwór - spytał podstępnie Modliszka - to co
by zauważył, otwór czy otwora?
- Baczność! - rozkazał Miziak, a sprowadziwszy w ten sposób
kaprala do pionu i do milczenia, powiedział łagodniej:
- Meldujcie dalej!
- Bazyli Dwurura i dziwny stwór spotykali się w lesie - wymi-
nął chytrze Modliszka tę językową rafę z precyzją uzyskaną pod-
czas kontemplowania programów telewizyjnych pana doktora Miodka.
- A ten stwór rogaty był i strasznie ryczał. Nadleśniczy też ry-
czał ze strachu, gdy przybiegł do pana. Wołał, o ile sobie przy-
pominam, "Joj, ja złariuję, łidziałem łanię".
- Tak jest - przytaknął sierżant - tak właśnie wołał, ponieważ
jest szczepetlawy.
- Jeżeli jest szczepetlawy i zamiast "w" wymawia "ł", to
w lesie nie widział łani, lecz Wanię. A to, co pan, sierżancie,
schwytał w lesie to też nie była łania, tylko Wania.
- Ale który Wania?
- Jeżeli z rogami, to zapewne Wania Wozduszny, bo on miał
zwyczaj ryczenia, gdy tylko żona przyprawiła mu rogi, czyli że
prawie zawsze.
- Prawie! - potwierdził sierżant. - Ten biedak tylko raz miał
miesiąc spokoju, gdy baba złamała sobie miednicę i leżała w gip-
sie od pasa w dół, całe szczęście że z równoczesną anginą. No
cóż, wygraliście, kapralu. Sięgnijcie no do segregatora i nalej-
cie, to opowiem wam dziś o byku kreteńskim!
Już po chwili w musztardówkach zazłocił się aromatyczny pro-
dukt braci Karamazow, pędzony z czeskiego mazutu.
- Swego czasu - rozpoczął swą gawędkę Miziak - gdy jeszcze
studiowałem w szkole podoficerskiej w Słupsku...
- A zna pan taką przestawiankę "Domki w Słupsku"? - spytał
spontanicznie Modliszka.
- Nie znam i bądźcie uprzejmi mi nie przerywać. Ot w tej
szkole istniał piękny zwyczaj niesienia pomocy miastu i regionowi
nie tylko w momentach klęsk żywiołowych, ale także przy okazji
różnych świąt, obchodów i uroczystości. Przygotowywaliśmy akade-
mie, uczestniczyli w koncertach, dekorowali trybuny, a zwłaszcza
specjalizowaliśmy się w pokrywaniu murów mobilizującymi napisami
w rodzaju "Zbudujemy drugą Polskę", "Popieramy aktualne uchwały"
i tym podobne.
- Takie napisy są pożyteczne - zgodził się kapral.
- W naszych organach centralnych istnieje specjalny Wydział
Wymyślania Mobilizujących Napisów z szefem w randze wiceadmirała.
Pamiętam, że kiedyś na wiadukcie kolejowym we Wrocławiu wisiał
napis "Potępiamy sprawców zamieszek", chociaż żadnych zamieszek
nie było, ale gdyby były, to od razu natknęłyby się na ten napis
- kontynuował Miziak. - Tak więc zawieszaliśmy te napisy, co bar-
dzo podnosiło morale ludności i mobilizowało ją do wydajniejszej
pracy. Niestety, naszą działalno przerwała seria groźnych wypad-
ków drogowych. Niedaleko za miastem był zakręt, doprowadzający
tamtejszą szosę prosto do rolniczej spółdzielni produkcyjnej
"Lepsza przyszłość". I wyobraźcie sobie, pewnego dnia wszystkie
samochody zaczęły w tym miejscu przyśpieszać, a następnie nie ba-
cząc na ten zakręt, ładowały się prosto w okoliczny las, co połą-
czone było niejednokrotnie z dachowaniem. Już wkrótce na zakręcie
powstało istne cmentarzysko pojazdów, eksploatowane przez okoli-
czne chłopstwo oraz przez amatorów części zamiennych do samocho-
dów, traktorów, a nawet lekkich czołgów. Wezwano Eksperta Komendy
Głównej, majora Zdzisława Pancernego, który pojechał na miejsce,
ale natychmiast wyleciał z zakrętu, wykręcił beczkę i wpakował
się na drzewo. Był to jednak stary wyjadacz, wytrenowany we
wszelkich upadkach. Po katastrofie wylazł z wraka i przeszedł ten
kawałek trasy, lekko tylko kulejąc. W pewnym momencie przystanął,
spojrzał w górę, uderzył się w czoło i wrzasnął: - Miziak, na-
tychmiast do mnie! Zameldowałem się biegiem. Major spojrzał na
mnie surowo i powiedział: - Oj, Miziak, to wszystko przez was!
- Jak to przeze mnie, obywatelu majorze? - wyjąkałem cały
struchlały.
- Przez was, Miziak! - powtórzył major. - Przyjrzyjcie no się,
a sami przyznacie, że strzeliliście kretyńskiego byka!
- Kretyńskiego? A nie kreteńskiego? - dopytywał podniecony
opowiadaniem Modliszka.
- Mówiłem wam, kapralu - wyjaśnił cierpliwie Miziak - że mój
życiorys nie jest wierną kopią dziejów Herkulesa, lecz jakby
wariacjami na jego temat. On załatwił byka kreteńskiego, a ja
strzeliłem kretyńskiego. Zaś co to był za byk...
- To na Mysią dwa! - dokończył Modliszka, podając jednocześnie
swemu mistrzowi fajeczkę, załadowaną dwoma popularnymi i jednym
mało używanym carmenem.
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|