|
Miziak i Cerber
Lutowa zima trzymała w kleszczach skostniałą gminę. Na
wzgórku, pod czapą śniegu, wiejski komisariat mrugnął w nocnych
ciemnościach swoimi okienkami, jakby zapraszając przemarzniętych
przechodniów, którzy jednak woleli omijać go szerokim łukiem.
W komisariacie siedzieli sierżant Miziak i kapral Modliszka, mę-
cząc się nad dziennym raportem.
- Czy stwierdziliście jakieś nowe dowcipy polityczne na
rewirze? - spytał sierżant, zawieszając długopis nad odnośną
rubryką.
Modliszka zajrzał do podręcznego notatnika.
- Melduję, że żarty z Okrągłego Stołu jakby wygasły, za
wyjątkiem piosenki "Ta Dorotka, ta malusia, tańcowała dokolusia",
śpiewanej przez dzieci z inspiracji przedszkolanki Rygiel Na-
talii.
- To co, że Dorotka? - zdziwił się Miziak.
- Że Dorotka to nic, ale że dokolusia. Przecież jeżeli
tańcowała dokolusia, to dokolusia czegoś okrągłego, a co sierotka
może mieć okrągłego, jak nie Okrągły Stół?
- Sierotka może mieć różne rzeczy okrągłe, w zależności od
wieku, tym niemniej, kapralu, zasugerujcie towarzyszce Rygiel,
żeby zmieniła tekst na jakąś inną figurę geometryczną, dla
przykładu "Ta Dorotka w swojej chacie tańcowała po kwadracie",
lub też "Ta Dorotka w sukni ślicznej posuwała się po stycznej".
- Może nie "posuwała", tylko "poruszała się po stycznej"? -
zasugerował Modliszka, uczulony na wszelkie drastyczności od cza-
su, gdy ksiądz Chudzielak poparty przez Jana Dobraczyńskiego
spowodował wycofanie ze szkół podręcznika wychowania seksualnego,
co bardzo podniosło ogólną moralność, równolegle ze wzrostem
ilości skrobanek.
- A teraz - powiedział sierżant, podpisawszy raport - powiedz-
cie no, mój Modliszko, czy rozwiązaliście zagadkę znikających
złotych jabłek z ogrodu sióstr Walkowiak?
- Myślę, że tak. Mówił pan, że jabłka znikały bez śladu,
w ciągu jednej nocy, ku ogólnemu ubolewaniu?
- Ku ogólnemu, gdyż miały wspaniały smak i zapach, ale nie
szło ich nigdzie kupić.
- Ten smak przypomniał się panu po kilku miesiącach, w trakcie
picia bimbru braci Karamazow?
- Tak... - zgodził się markotnie Miziak, widząc że kapral jest
na właściwym tropie. - Rzeczywiście, jak się okazało, bracia
Karamazow wykupywali cały plon na pniu i spławiali go
przepływającą przez sad rzeczką Smredena Voda, tą samą, którą
Czesi spuszczają nam za darmo mazut. Z tego mazutu i tych właśnie
jabłek powstał ów szlachetny samogon, będący zresztą jedynym
udanym produktem koprodukcji polsko-czeskiej.
- Dodałbym tu jeszcze wytrucie naszych lasów w Sudetach,
dzięki czemu bardzo poszerzył się areał tamtejszych pastwisk! -
dorzucił kapral.
- Bardzo słusznie! - pochwalił sierżant. - A teraz, kapralu,
opowiem wam ostatnią już zagadkę, dotyczącą psa Cerbera. Czy zna-
cie ten piękny mit?
- Melduję, że znam. Trzygłowy pies Cerber, zresztą rodzony
brat hydry lemejskiej i lwa nemejskiego, pilnował wejścia do
Hadesu na półwyspie Tajnoron, obecnie Matapan.
- Znakomicie, kapralu! Dodajmy, że pilnował nie tyle wejścia,
co wyjścia, ponieważ wszystkich tam wpuszczał, lecz nikogo nie
wypuszczał. Herkules, jak wiadomo, zdołał ujarzmić i wyprowadzić
potwora, przywracając swobodę poruszania się zmarłych w obu
kierunkach.
- Swoboda poruszania się zmarłych - wyrecytował kapral - zos-
tała zagwarantowana na mocy układów z Helsinek, na równi ze swo-
bodnym przepływem idei i informacji! A jak ta afera z Cerberem
wyglądała w pańskim przypadku?
- Wyglądała fatalnie. Wyobraźcie sobie, że w naszym miasteczku
zaczęli nagle znikać prominenci...
- Prominenci nieraz znikają! - oświadczył Modliszka. - Ot,
u nas niedawno zniknął cały rząd!
- Nie zniknął, tylko podał się do dymisji, a ci moi prominenci
znikali bez śladu. Początkowo nikt na to nie zwracał uwagi, gdyż
żony były przyzwyczajone do ich wyskoków na rzekome konferencje
czy sympozja, a instytucje także obywały się jakoś bez swoich
szefów. Ba, w fabrykach pozbawionych dyrektorów ludzie poczuli
się luźniej i zaczęli zwiększać produkcję, w handlu za-
funkcjonowały prawa wolnego rynku, a uczelnie zrzuciwszy doktry-
nalne więzy wypuszczały znakomicie przygotowanych absolwentów.
Wszystko wydało się dopiero w związku ze świętem państwowym
i z zaproszeniami na trybunę honorową. Wyobraźcie sobie, kapralu,
zdumienie i szczerą rozpacz uczestników uroczystego pochodu,
którzy nagle stwierdzili, że defilują przed pustą trybuną!
- To jest wprost nie do zniesienia! - wykrzyknął ze zgrozą
Modliszka.
- Prawda? Dlatego też natychmiast wdrożono intensywne śledzt-
wo, które powierzono właśnie mnie. Działając pospiesznie choć
pedantycznie, ustaliłem że miejsca, w których widziano po raz os-
tatni zaginionych, zbiegały się w jednym punkcie miasta, a punk-
tem tym był niewielki, stojący w odosobnieniu dom, będący włas-
nością niejakiej Zdzisławy Gwizdek. Z wnętrza dochodziło wycie,
szczekanie, jęki i pijackie śpiewy. Odbezpieczyłem swoją TT-kę i
energicznie zastukałem do drzwi. Odskoczyły z trzaskiem i stanął
w nich ogromny, straszny pies!
- Czy miał trzy głowy? - spytał struchlały Modliszka.
- Nie, ale za to miał trzy łapy, to znaczy trzema stał na zie-
mi, a czwartą przyciskał leżącego na wznak wiceprezydenta miasta,
magistra Eligiusza Odtylca. W głębi mieszkania zobaczyłem
pobladłe ze strachu i z przepicia twarze innych notabli. - Nie
wchodźcie, sierżancie! - krzyknął prezydent Odtylec. - Nie
wchodźcie, bo ten pies wszystkich wpuszcza, ale nikogo nie wy-
puszcza!
No, ale nie ze mną takie numery, natychmiast uśpiłem bestię
nabojem gazowym i uwolniłem uwięzionych dostojników. Miasto
wróciło do normy, produkcja spadła, a ceny poszły w górę.
- Ale co oni tam robili?
- Co robili, tego wam nie powiem, bo mi nie wydrukują. Ale ro-
bili to ze wspomnianą Zdzisławą Gwizdek. Niestety, nabyła ona
niedawno psa po szkoleniu obronnym, który przepuszczał gości
tylko w jednym kierunku, mianowicie do wnętrza domu.
- A jakaż w tym wszystkim zagadka? - zastanawiał się kapral.
- Jest i zagadka. Otóż musicie zgadnąć, na jaki pomysł wpadłem
po tych przeżyciach! - co rzekłszy, sierżant nabił swą wierną fa-
jeczkę papierosem malboro, zakwestionowanym przy szpiegu CIA,
przerzuconym na teren gminy z zadaniem rozszyfrowania źródła
naszych sukcesów.
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|