|
METODA
Bawiąc na wczasach w Kudowie, Jan Dreptak kiedyś z wieczora
Napisał list z obelgami do swego dyrektora.
Chłostał go szczerze i ostro, smagał ironii biczem,
Nazywał go lizusem oraz karierowiczem,
I koniunkturalistą tudzież okazem drania
I dużym specjalistą od antyszambrowania,
I podpisał się u dołu bardzo wyraźnie "Jan Dreptak"
Zaadresował kopertę i wyszedł z tym listem na deptak.
Traf chciał, że momentalnie spotkał na skraju chodnika
Swojego kumpla z biura, Floriana Samotraczyka,
A tamten się bardzo ucieszył kiedy Dreptaka zobaczył,
- Cześć Dreptak! - zawołał do niego, a Dreptak: - Cześć
Samotraczyk!
I pogadali przez chwilę, stojąc swobodnie przy drodze
- No, poderwałeś coś stary? I owszem. Ścięgno w nodze.
Pośmiali się, poszturchali (jak zwykle biuraliści)
- Ty dokąd? - zapytał Florian - Do skrzynki, wrzucić liścik....
- Do żony? Nie, do dyrekcji. Do dyra mówiąc ściśle.
Właśnie mu napisałem co o nim właściwie myślę.......
Samotraczyk osłupiał z wrażenia, otworzył japę jak ryba....
- I... wrzucisz to serio do skrzynki...?
- Czy wrzucę? Mowa! No chyba!!!!
A Dreptak, stary wyjadacz, niegłupi był oczywiście,
Zupełnie mu wystarczyło że wyżył się w tym liście,
Chciał tylko nim zabłysnąć, a potem do domu wrócić,
I podrzeć to pismo na strzępki i spalić albo wyrzucić,
Tak jak w nowelce Dygata. Ale się nadział na haczyk,
Bo mu się nagle z pomocą wmeldował Samotraczyk,
I koleżeńską przysługę zaczął traktować zbyt ściśle:
- O, tam jest - powiada - skrzynka, ja ci to zaraz wyślę!!!!
Tu hyc! Pochwycił kopertę, podbiegł, i - co za potwór! -
Wpakował ją jednym ruchem w pocztowej skrzynki otwór......
Jan Dreptak pobladł jak ściana... oparł się o kiosk Ruchu...
Ale przytomnie wyszeptał: - Dziękuję ci... stary druhu.....
Zaś kiedy tamten odszedł, Jan, nie zważając na mękę,
Wpakował z największym trudem do wąskiej dziury rękę....
Chciał list uchwycić, nie zdołał... wyszeptał: - Boże nie mogę..
Trzeba się nogą zaprzeć.... tu wsadził do skrzynki nogę.
Co widząc nabrał otuchy! Spłaszczył się cały jak taca!
Czołga się... włazi po trochę... brzuszek, i pupka i glaca...
Zapalił wewnątrz zapałkę, zaczął przerzucać listy.....
Już ma!!!!! Już wypełzł ze środka na podobieństwo glisty!
Zeskoczył na chodnik... stanął, dech złapał, otrzepał płaszczyk
I mruknął: - Mówcie co chcecie, a dobrze jest umieć się spłaszczyć! Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|