|
Michał Wołodyjowski
do
Pana Hetmana Jana Sobieskiego.
Wasza Hetmańska Mości!
Melduję najuprzejmiej, iż zgodnie z Pana hetmańskim rozkazem,
zamierzałem wybrać się onegdaj na podjazd, aby stwierdzić, czy
sułtan rusza już całą swą potencją, czy też może tylko kawałkiem.
Gdym jednakowoż zakomenderował: "Dragoni na koń!" okazało się, iż
dragonia sztrajkuje, domagając się podniesienia żołdu o dwieście
procent, udziału we degustacyi dziewic chrześcijańskich odbitych
Tatarom, oraz zmiany wiechci w butach co kwartał, nie zasię, jako
dotychczas, co pół roku. Wdałem się tedy byłem we rokowania, któ-
re zakończyły się podpisaniem słynnych Porozumień Chreptiowskich,
zaczem chorągiew dragońska udała się we dziękczynną pielgrzymkę
do cudownej figury przy sierocym brodzie, przedstawiającej świętą
męczennicę, Gazyfikacyję del Rio, zgwałconą na proszek przeze
hordy Atylli, przy czym nie przez wszystkie, gdyż część poszła na
północ, mordując i paląc, głównie zresztą radomskie, bo inszych
nie szło dostać. Chciałem tedy ruszyć na ów podjazd na czele Lip-
ków, ale oni na odmianę demonstrowali akurat swą odrębność naro-
dowościową, żądając autonomii, uznania swego śwargotu za język
państwowy i wyrżnięcia w pień Czeremisów. Przykazawszy jeno, aby
po dyskusyi oczyścili majdan z odrąbanych członków, a takoż nóg
i rąk, udałem się z prośbą o patrol do Semenów pana Motowidły.
Oni wszelakoż świętowali rocznicę bitwy pod Beresteczkiem, odpra-
wując zmianę warty, słuchając przemówień, i fetując przybyłych
zewsząd zasłużonych emigrantów, których dotychczas nazywali "wy-
rzutkami kozaczyzny", a nawet "wypierdkami...", za przeprosze-
niem, "...siczy". Obecnie jednakowoż zapałali do nich iście
franciszkańską miłością, wyrażającą się głównie we namowach, aby
owi repatrianci zainwestowali co nie co w nasz podupadły futor,
na co tamci odpowiadali wymijająco, cytuję: "Pomożemo wam, brat-
cy, skoro wy sobi sami pomożete.", które to zdanie nic wprawdzie
nie oznacza, ale brzmi bardzo dobrze, z tym, że jakby głupio. Tak
więc na zwiady nie pojechałem, ale przy okazyi stwierdziłem, iż
duch we fortalicji panuje podniosły i znakomicie rokujący na
przyszłość. Może nie na doczesną, ale na wiekuistą jak najbar-
dziej i to już niebawem.
O czem z szacunkiem donoszę,
Pułkownik Michał Wołodyjowski
Administrator burdelu
Na kresach PRL-u.
Wpisał(-a): Aleksander Masłowski
|
|