|
Pułkownik Michał Wołodyjowski
do
Pana Hetmana Jana... Ha, ha, ha... Hetmana... Ha... Jana...
...Jana Sobieskiego,
co lubi ten, tego...
Hi, hi, hi...
Co to ja, jakaś poeta jestem? Czy co? No, ale do rzeczy:
Szanowny Panie Hetmanie,
Zgodnie z Pańskim zaleceniem przesyłam informację na temat za-
chowania się i poczynań pana Zagłoby, któren ubrdał sobie, że sam
ostanie hetmanem, a Pana z owej posady wygryzie, we którym to
celu usiadł we pośrodku świetlicy, kędyśmy swoje gawędy rycerskie
wiedli i, beknąwszy głośno dla zwrócenia na się uwagi, powiedział
przewrotnie: "Ja tam hetmanem być nie zamieruję, choćby mię
i prosili." "No i duże dobre." - odrzekł z ukraińska Rusin, pan
Motowidło, a inni mu powtórzyli, co nader Zagłobę zdetonowało,
więc przez chwilę milczał, a potem, by ponownie zainteresowanie
wywołać, wyciągnął oburącz zza pazuchy hetmański piernacz i pier-
nął nim w stół dębowy, na poły go rozłupując, zaś gdy umilkły
oklaski, temat swój kontynuował, powiadając: "Bo poniektórzy mię
bardzo proszą, abym był hetmanem, ale po co mi to, ha?" "Ta pew-
ni!" - zgodził się prostodusznie pan Motowidło - "Na szczo tobi
Onufryj hetmanom buty? Ne lipsze to w Chreptiowi sydyty, taj ho-
ryłku pyty?" "A hoczesz w mordu?" - wrzasnął roz... rozwś...
rozwś... rozwś... rozwścieczony pan Zagłoba i, nie czekając
na odpowiedź, posłał Motowidłę na deski, czym zyskał sobie kilku
zwolenników, między niemi zaś pana Ketlinga, któren ostatnio do-
robił sobie niemieckie pochodzenie, przerabiając we dowodzie oso-
bistem narodowość "Szkot" na "Szkop", a nazwisko "Ketling" na
"Goering", a teraz odezwał się swą literacką niemczyzną: "Ja, das
ist ajne gute ideje, herr Cakloba zol ein sztumbanhetman zajn,
ajwaj, ajwaj." "Nie proście mnie!" - zakrzyknął pan Zagłoba, któ-
ry tylko czekał na takową okazyję - "Jam buławy niegodzien! Oj,
niegodzien! Lepsi są tu ode mnie... Chyba, żeby cały Naród... Pó-
ki co, odchodzę we samotność i oczekuję propozycjów." Co rzekł-
szy, zatrzasnął się we stanicznej klozetierze, a gdyśmy go po
kilku godzinach błagali, aby i nas tam wpuścił, gwoli pofolgowa-
niu naturze, on udawał, że o hetmaństwo go błagamy, i odmownie
nas załatwiał, aż i załatwieniem się skończyło, gdyż całe rycer-
stwo, dłużej zdzierżyć nie mogąc, po dniestrowych jarach i komy-
szach się rozbiegło, strasząc kanonadą luźne kupy tatarskie i ko-
zackie, o czem z zadowoleniem meldując, służby swoje wojenne po-
lecam,
Michał Wołodyjowski, co też mógłby być hetmanem,
bo miewa buławę nad ranem.
Wpisał(-a): Aleksander Masłowski
|
|