|
Kociaku mój najmilejszy,
Zima już u nas sroga, wilcy okrutnie wyją na Dzikich Polach
kołchozowych, a mróz takowy, iże wczoraj panu Muszalskiemu jajca
zamarzli, gdy je niósł z kurnika na kolacyję. Sławny jest to
łucznik i w bitwie straszny, gdyż przednio z łuku szyje, z tym iż
wzrok ma nieco krótki, przeto nasampierw strzela, potem okulary
na nos nadziawszy patrzy dopiero, w kogo utrafił. Zasię gdy po-
hańca, tedy zaraz z radości jako cyga podeskakuje, gdy zasię
niechcący rodaka utrafi, prędko księdza Kamińskiego przyzywa, aby
po katolicku na śmierć go dysponował. Co do onego księdza, to
popadł on był ostatnio w przykre dziwactwo, gdyż uroił sobie, żem
powinien we Kamieńcu prochami w powietrze się wysadzić, a uroi-
wszy - nawet kazanie na mój pogrzeb ułozył i teraz co chwilę
repetycją sobie urządza, waląc w bęben i wołając: "Panie pułkow-
niku Wołodyjowski!". "A co?" - pytam w dobrej wierze. "A wróg
w granicach." - krzyczy ksiądz. - "Ty zasię na koń nie siadasz,
po szablę nie sięgasz, w pole nie ciągniesz..." Co gorsza wszakoż
ma on też pretensyje, że zamawiając owo kazanie w koszta był po-
leciał, a nawet rozpowiada, żem świnia i że mu na złość się nie
wysadzam. Święta tuż tuż i dufam, duszo moja, że zjedziesz tu la-
da tydzień, a nawet stanicę osobiście wychędożyłem...
Co to ja chciałem jeszcze napisać... Aha!
Bawiła tu ostatnio pani Boska z córeczką Zosią, które na Krym
jadą, aby tatusia z niewoli wykupić, aleć on podobno do Górnego
Karabachu przedan, i to niedrogo, gdyż jeńcy bardzo potanieli do
tego stopnia, iż nasz Selim za jednego wielbłąda kupił był ostat-
nio sześć chrześcijańskich dziewic, które niczym jeszcze nie
zgrzeszyły, a już najmniej urodą, w związku z czym Selim prawi,
iże z wielbłądem miał większą przyjemność, lecz niewczesna to już
tęsknica, gdyż wielbłąd obrażony nie pisze, nie dzwoni. Wspomnia-
łem wielbłąda i Ty zaraz, Basieńko, jako żywa przede oczyma mi
stanęłaś, przeto zdzierżyć dłużej nie mogąc, pogoniłem do pana
Zagłoby i spuściłem się przed nim raptownie ze swego afektu, a on
- najsampierw ze strachu na szafę wyskoczył, ale natychmiast
z niej zleciał, pijanym będąc, jako to zwyczajnie na kresach.
Pośpieszaj przeto, Hajduczku, ja tu choinkę rychtuję i jakiego
tęgiego grasanta na szpic zasadzę, najlepiej Azję Tuchajbejowicza,
bo on świeci długo.
Twój Miszka Wołodyj,
Pierwsza szabla Rzeczypospolitej,
Ale druga pochwa...
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|