[Kacik absurdu im. Andrzeja Waligórskiego]


Docent BassetDwanaście prac Herkulesa MiziakaRycerzy Trzech
Piąty peronListy Pana MichałaPozostałe drobiazgi


                             UCZTA W KIEJDANACH

   Pewnego razu wybrali się na ucztę u Radziwiłła panowie rycerze
- Kmicic, Wołodyjowski, Zagłoba i  Skrzetuski,  który  uciekł  na
Litwę  z  obozu  między  Piłą  z  Ujściem, kiedy to pan Opaliński
przeszedł  na  szwedzką  stronę.  Prawdę  mówiąc,  wszyscy  wtedy
stamtąd  uciekli,  ale jeden pan Skrzetuski potrafił to uzasadnić
względami patriotycznymi, dzięki czemu chadzał w aureoli  prawego
syna  zbolałej  ojczyzny.  Dodajmy  od  razu, że dla uproszczenia
akcji wprowadzamy tylko jednego Skrzetuskiego  i  jednego  Radzi-
wiłła.  Nasz  Radziwiłł  nazywa  się  Janusz  Bogusław i nosi się 
z  polska po cudzoziemsku, kładąc kontusz na brabanckie  koronki,
a  na  francuskie pludry wciągając juchtowe buty, obficie wymosz-
czone wiechciami z angielskiego rajgrasu.
   - Czołem, czołem panowie bracia! - zawołał chytrze  Radziwiłł,
aby  ich  skaptować do swoich niecnych zamiarów. - Co tam w tere-
nie? Jak nastroje, kurcza ich mać? - pytał jowialnie,  poklepując
ich poufale, jak to zazwyczaj wojewoda, choćby i wileński.
   Zaraz  też  poczuli  się swojsko i każdy zapragnął popisać się
przed księciem swoimi dokonaniami, a mianowicie  Skrzetuski  tym,
że się  swego  czasu ze  Zbaraża  przekradał, Kmicic - że Chowań-
skiego podchodził,  pan  Wołodyjowski - że  jest pierwszą  szablą  
Rzeczpospolitej,  a  Zagłoba - że  najdowcipniejszy we  wszystkim 
chrześcijańskim rycerstwie.
   Radziwiłł  słuchał,  chwalił,  z rzekomego podziwu ręce i oczy  
w  górę podnosił,  ale  zaraz opuszczał, aby ich objąć, co czynił 
z wewnętrznymi oporami, gdyż pan Zagłoba cuchnął okowitą,  a  pan
Skrzetuski  nigdy  się  dobrze  nie wywietrzył z onej kanalizacji
zbaraskiej, przez którą był się czołgał, a co więcej,  tak  sobie
ów rodzaj podróżowania upodobał, że nie daj Boże, aby gdzie jakie
błocko albo i gnojówkę zobaczył, tedy zaraz  tam  hycał  i  krytą
żabką w paskudztwie się babrał.
   Na  szczęście  dano  znać,  że  uczta już gotowa, więc wszyscy
przeszli do  wielkiej  sali,  w  której  już  siedzieli  szwedzcy
posłowie.
   -  Ten  gruby,  czerwony,  to hrabia Loewenhaupt, a ten chudy,
zielony, to baron von Dudehoff - wyjaśnił pan Zagłoba.
   - A ów siny, zakatarzony?
   - A to moja narzeczona Oleńka Billewiczówna - wtrącił pan Kmi-
cic, po czym dodał, klepiąc się po szabli: - A jeśli się komu nie
podoba, to uszy poobcinam!
   - Bez uszu będzie jeszcze szpetniejsza - zauważył  pan  Skrze-
tuski.
   -  No, to nie poobcinam - zgodził się Kmicic i przestał klepać
szable.
   Właśnie w tej chwili książę Radziwiłł chciał zadzwonić  buławą
w kielich na znak, że będzie przemawiał, ale skutkiem zdenerwowa-
nia uderzył w głowę księdza biskupa Parczewskiego, który  natych-
miast zemdlał.
   - Wody, wody! - zawołała wojewodzina wendeńska.
   -  Kumpotu...!  -  szepnął  biskup,  odzyskując przytomność. -
Słuchamy, słuchamy! - dodał uprzejmie.

   - Mości panowie! - zawołał książe. - Wielu spomiędzy was zdzi-
wi  to  głosowanie,  ale  pragnę zapytać, kto jest za tym, abyśmy
przeszli pod panowanie króla Karola Gustawa? Głosujemy przez pod-
niesienie mandatu.
   Wszyscy  grzecznie podnieśli mandaty, tak jak ich przez długie
lata uczono.
   - Bardzo ładnie! - ucieszył się książe. -  A  więc  tylko  dla
czystej  formalności  spytam,  kto w takim razie jest za tym, aby
pozostać pod władzą króla Jana Kazimierza?
   Ten głupi formalizm spowodował,  że  wszyscy  znowu  podnieśli
mandaty.
   -  Wszyscy  do  pierdla!  -  ryknął rozjuszony magnat i już po
chwili nasi znajomi rycerze  siedzieli  w  solidnym,  kiejdańskim
podziemiu.
   - Głupio wyszło... - powiedział pan Zagłoba.
   - To po co żeś waść głosował? - spytał pan Skrzetuski.
   - Wszyscy głosowali, to i jam głosował. A cóż to ja jakiś soc-
jaldemokrata jestem, czy co? A waść, panie Michale, to  niby  nie
głosowałeś "za" ?
   - Głosowałem z nawyku "za", ale wąsikami ruszałem "przeciw".
   -  Akurat  komuś się chciało gapić w pańskie wąsiki! - zaśmiał
się Kmicic, który też z nimi siedział wbrew temu, czego niektórzy
czytelnicy oczekiwali.
   Wtem do lochu wszedł tępogłowy oficer.
   -  Jestem  Roch  Kowalski  - przedstawił się. - A to jest pani
Kowalska - oświadczył, pokazując zardzewiałą szable tkwiącą  bez-
nadziejnie w starej wysłużonej pochwie.
   - Jakże to tak? - zdziwili się więźniowie. - To z własną szab-
blą żywiesz?
   - A żywię, a co mi tam? - odrzekł butnie Roch. - Jedyna to mo-
ja  i  najmilejsza  przyjaciółka!  Hej  -  dodał marzycielsko pod
adresem szabli - żebyś ty tak jeszcze, szelmo, gotować umiała!
   - Jeżeli nie masz żadnej inszej rodziny  -  wzruszył  się  pan
Zagłoba - to mów mi wuju.
   - A ja nie chce waści mówić "wuju" - zaperzył się Roch. - Naj-
wyżej  mogę coś do rymu - zażartował wulgarnie i powsadzał jeńców 
na wóz, żeby ich zawieźć do Birz i wydać Szwedom.
   Wszyscy bardzo się tą wiadomości ucieszyli, a  najbardziej pan
Kmicic.
   -  Nie  ma  to  jak u Szwedów - mówił - smacznie, porno i wyt-
worno, a Szwedki duże blondyny! Komm hier svenska Fleka,  zrobimy
człowieka! - zacytował popularne, skandynawskie przysłowie.
   - Święta to prawda - potwierdził cnotliwy pan Skrzetuski.
   -  Opowiadał  mi  o  tym  podkanclerzy  koronny,  pan Hieronim
Radziejowski,  któren  był  tam  na  saksach  i  już  po   trzech
miesiącach  wrócił własną gablotą sześciokonną, a wcale się spec-
jalnie nie napracował, tyle że po karczmach garnki zmywał, a  no-
cami  po szpitalach nocniki wynosił, co dla polskiego dygnitarza,
chwilowo od nomenklatury odsuniętego, nie jest żadną ujmą.
   - Do Szweda, do Szweda! - zawołali z  entuzjazmem  rycerze  na
wieść o tych wspaniałościach.
   Ale,  niestety,  jak  to u nas, popili się, zaczęli przebierać
jeden za drugiego, a wreszcie pan Zagłoba w mundurze Rocha Kowal-
skiego   oświadczył,  że  on  poprowadzi  konwój.  I  jak  zaczął
prowadzić,  tak  wszyscy  wpadli w ręce skonfederowanych chorągwi  
i musieli się do nich przyłączyć. A tak ładnie się zapowiadało.

Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak

<< Poprzedni odcinek | Następny odcinek>>

[ Autor ] | [ Liryka ] | [ Proza ] | [ Dźwięk ] | [ Słowo ] | [ Obraz ] | [ Podziękowania ]

[ Początek ]