Wyż starców - I
Wszyscy: Oj niedobrze, niedobrze.
Azja: Naszej stanicy zagraża wyż starców, ponieważ dawno już nie było żadnej
bitwy i nikt jakoś ostatnio nie ginie.
Wołodyj: Oj!!! To bardzo niedobrze. Trzeba by, proszę pana, zorganizować jakąś
bitwę, w której wzięli by udział sami starcy i żeby w niej chwalebnie wyginęli.
Zagłoba: I to bardzo łatwo można urządzić, gdyż, jako donosi nasz wywiad, po
multańskiej stronie mają te same kłopoty, a nasz główny przeciwnik Azba-bej musi poniektórych swoich
Tatarzynów własnoręcznie na koń wsadzać, a to z racji ich podeszłego wieku.
Basieńka: Ja na pańskim miejscu, panie Zagłobo, tak się do onej bitwy bym nie
garnęła, biorąc pode uwagę, żeś sam starzec.
Zagłoba: Ja starzec?! Ja?! Koledzy patrzcie! O, znalazła się
dziewica-piernik!!!
Basieńka: Michałku!! On mnie obraża!
Wołodyj: No no no, proszę pana. Tylko nie dziewica! Tylko nie dziewica!
Azja: Tako suponuję, panie Zagłobo, iż przystojniej by ci było paść w
potrzebie, niźli przejechać się na uwiąd starczy.
Zagłoba: Mnie tam mój uwiąd starczy - starczy i z nijakiej puli przyspieszeń
korzystać nie zamierzam, a ty kałmucka mordo sam się rozejrzyj za jakowymś przytułkiem, gdyż wiadomo, iż
prymitywne ludy wschodu dziwnie szybko się starzeją, chłe chłe chłe.
Azja:Kęsim, kęsim, ale mi przysrał.
Basieńka: Świętą rację ma pan Zagłoba. Zwłaszcza kobiety wschodu ulegają
zębowi czasu, podczas gdy niewiasty północy wprost przeciwnie - zawsze świeżutkie jak rzepy, aże
chciałoby się je schrupać.
Luśnia: Melduję uprzejmie, iże jaśnie panienka prawdę mówi, gdyż sam słyszałem
w nocy jako ją coś chrupało.
Wołodyj: A nie coś, nie coś, wy młocie jakiś, nie coś, jeno korniki ją, proszę
pana, chrupały, wziąwszy ją po ciemku jako przystawkę okolicznościową do hebanowego tapczanu.
Basieńka: A to wszystko dlatego, że mam ciało tak jędrne jakoby hebanowe.
Zagłoba: HebaSTARE, chłe chłe chłe. Ale wracajmy do rzeczy. Cóż my tedy
poczniemy z onym wyżem starców?
Azja: W Ordzie Budziackiej widziałem ja kiedyś piaskownicę dla zdziecinniałych
dowódców, kędy mogli się bawić w różne gry strategiczne, ani sobie, ani nikomu krzywdy przy tym nie
czyniąc.
Wołodyj: To jest proszę pana myśl!!! Luśnia!!!
Luśnia: Tak jest!
Wołodyj: Weź no zaraz ze dwudziestu Linkhauzowych dragonów i nawieźcie piasku
na Jurkowe Pole.
Zagłoba: Tak!!! A jak tylko nawieziesz to mi zaraz powiedz, gdyż ja pierwszy
ową piaskownicę wypróbuję.
Basieńka: A nie, a nie. Ja pierwsza, bo damy mają pierwszeństwo.
Wołodyj: Ha ha - damy, proszę pana, damy. Pierwszeństwo ma zawsze
komendant.
Azja: A nieprawda. Gdyż komendant ostatni opuszcza stanicę tak jako kapitan
swój okręt.
Zagłoba: A ja już tam biegnę!
Wołodyj: Nie, nie ja pierwszy!
Basieńka: Nie pchać się! Nie pchać się! Zagłoba, dokąd?
Zagłoba:Jak to dokąd - do piaskownicy.
Wołodyj:Łapać go, bo cały piasek sobie zabierze/
Wszyscy: Szable w dłoń!
Wpisał(-a): Wojciech Draszkiewicz
|