[Kacik absurdu im. Andrzeja Waligórskiego]


Docent BassetDwanaście prac Herkulesa MiziakaRycerzy Trzech
Piąty peronListy Pana MichałaPozostałe drobiazgi


RYCERZE - epizod IV

Rycerze: (na melodię "Barwny ich strój")

Rycerzy trzech - Kmicic, Wołodyjowski, Zagłoba
Gnębi nas pech, wszystkim nam się Oleńka podoba...

Oleńka:

Zwalczcie tę chuć,innych zadań przed wami jest siła,
Musicie knuć, jak tu pozbyć się Radziwiłła.

Kmicic: Oj niedobrze, koledzy, niedobrze! Znowuż były dwa dziwne znaki na niebie i jeden na ziemi!

Zagłoba: Oj, to niedobrze... A co one sobą przedstawiały, panie Andrzeju?

Kmicic: Jeden, dla przykładu, przedstawiał krzyż czerwony, i do tego skośny, w takiejż czerwonej otoczce, atoli na niebieskim polu!

Wołodyjowski: Biada nam, biada, był to zapewne dziwny znak całkowitego zakazu zatrzymywania!

Zagłoba: Nic inszego, jeno pan kasztelan Czarniecki musiał go ustawić, gdyż uporczywie twierdzi, iże za często się zatrzymujemy, a zbyt rzadko Szweda bijemy!

Kmicic: To jest właśnie wojna szarpana, ale nie ona prowadzi do decydujących zwycięstw... Obecnie we zbrojnej rozprawie decyduje nie kawaleria, jeno artyleria!

Wołodyjowski: He, he, pomnę, jako pode Konstantynowem z artylerzystą Wurclem i jeszcze dwoma oficyjerami we brydża żeśmy akurat rżnęli, aż tu za rzeką piki kozackie się ukazały, a książę Jeremi jak nie wrzaśnie do Wurcla: "Strzelajże, waszmość, w te piki"! A Wurcel, durny, jak nie strzeli dupkiem pikowym spod króla, a ja go asem! Oczywiście, leżał bez jednej, a pan Skrzetuski bez drugiej, bo Bohun mu ją porwał...

Skrzetuski: Porwać mi ją porwał, ale jej nie zdążył zbeszczeszczesz... zbeczeszcze...

Rycerze: Zczeczebeszcze...sczecześ...

Skrzetuski: Tfu! Splugawić jej nie zdążył, gdyż pan Zagłoba mu ja odebrał!

Zagłoba: Bądźmy ściśli, panie Janie, troszkę to on zdążył, alem ją zaraz potem z onego plugastwa we Dnieprze własnoręcznie obmył, we czystą odzież przebrał, ściągniętą zresztą z jednego jąkały...

Kmicic: Nie z jąkały, jeno z niemowy!

Zagłoba: Z jąkały, z jąkały, ja wiem lepiej! A potem nawet pannie Helenie szablą włosy obciąłem!

Wołodyjowski: Że też waść nie uszkodził jej przy tem!

Zagłoba: Prawdę mówiąc, gdym jej one włosy na pniu drzewa położył i szablą się zamachnął, to byłem wonczas cokolwiek pijany, wyjątkowo zresztą...

Rycerze: He, he, he! Wyjątkowo!

Zagłoba: I wszystko potrójnie widziałem. Machnę ci ja szablą, a głowka panny Heleny hyc i turlu, turlu, turlu...

Skrzetuski: Zaraz! Co znaczy turlu, turlu? Przecie ja z Heleną już od lat żywię i mamy sześciu synów.

Zagłoba: Objaśnię ci to, panie Janie, ale obiecaj, żę się nie będziesz śmiał! Owóż, obciąwszy pannie głowę, wielce się zdenerwowałem...

Kmicic: Człek na wojnie takie nerwy ma napięte, że byle co go wytrąca. I coś waść z nią zrobił?

Zagłoba: A pochowałem.

Wołodyjowski: Pannę, czyli jej głowę?

Zagłoba: Obie pochowałem po krzakach, żeby kto nie zobaczył, a potem zacząłem dumać nad jakowymś fortelem.

Kmicic: Ha, ha, a jakiż tu fortel, gdy łeb urżnięty?

Zagłoba: Aha . ha, ha! Łeb faktycznie urżnięty, ale za to u mnie łeb nie od parady! Dalejże ja gonić tego jąkałę, com go przedtem ograbił. Złapałem, przebrałem i odtąd jako pannę Kurcewiczównę ze sobą woziłem, gdyż dziwnie byli do siebie podobni.

Skrzetuski: Ha, ha! To dlatego Helena się jąka? Oj, bo ja pęknę! Hu, hu, hu!

Zagłoba: Oj, nieładnie, panie Janie. A obiecywałeś, że nie będziesz się śmiał!

Skrzetuski: Oj, kedy nie wytrzymam! Oj, trzymajcie mnie, koledzy, trzymajcie!

Rycerze: He, he, he! Ha, ha, ha! Hu, hu, hu!

Kmicic: Panowie! Nie ma to jak Dzikie Pola! Szable w dłoń, koledzy!

Wpisał(-a): Agnieszka Piwoni

<< Poprzedni odcinek | Następny odcinek>>

[ Autor ] | [ Liryka ] | [ Proza ] | [ Dźwięk ] | [ Słowo ] | [ Obraz ] | [ Podziękowania ]

[ Początek ]