Wolny najmita
Nie śpię, nie jadam, nerwy z wolna tracę,
Bo - jak opinia głosi jednolita -
Krąży po kraju makabryczny facet -
wolny najmita...
To się ukaże, to gdzieś w mroku znika,
Oddycham z ulgą... Słucham... syn coś czyta...
Ciekawe, skąd się znalazł w podręcznikach
wolny najmita?
Próżno się wiję w trwodze i rozpaczy,
Bo oto dziecię przybiega i pyta:
- Powiedz mi, tatku, co właściwie znaczy
wolny najmita???
Tłumaczę, gadam, robię akrobację,
Trzeci kur zapiał, nowy dzionek świta,
A mnie w feudalizm wciąga i w sanację
wolny najmita...
Duch Konopnickiej ponad nami lata,
Iskrami zieje i z radości zgrzyta
Widząc, jak dziecko męczy się, i tata -
wolny najmita.
Cóżeśmy winni, że mąż był niedojda,
Że wieszczkę żarła obsesja ukryta,
Bo przecież jasne, że wylazł wprost z Freuda
wolny najmita...
Te dziury w portkach... to sinawe ciałko...
Ta chuda pupka bizunami zbita...
Niby już kona, a wciąż kroczy.. z pałką
wolny najmita...
Długoż trwać będzie taki stan ponury
Spowodowany przez chorą kobitę?
Panie ministrze! Usuń pan z lektury
wolną najmitę!!!
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|