|
WARTOWNIA
Na równinie za miastem mur wysoki i szary,
Flagi kwitną przy bramie jak szkarłatny słup ognia,
Tętnią życiem codziennym podwrocławskie koszary
Szerokimi szybami świeci z dala wartownia.
Czasem w bramie wjazdowej z szumem przemkną opony,
Czasem czołgów pancernych warkot zabrzmi i zgrzyt,
I wychodzą plutony i wracają plutony
I wartownia niezmiennie zachowuje swój rytm!
I odchodzą plutony przez wertepy i piaski,
Jeszcze chwilę je widać, potem nikną zupełnie.
Na wartowni ma służbę jakiś strzelec Kowalski,
Jakiś strzelec Kowalski z automatem i w hełmie.
Przed pół rokiem tu przybył, obce jemu te strony,
Tęsknił trochę za domem, nawet wychudł i zbrzydł,
A tu idą plutony i wracają plutony
I wartownia niezmiennie zachowuje swój rytm!
Kowalskiego na stację stary dziadek wiózł, wieśniak,
Wiózł go wozem do wojska przez wygony, przez lasy,
Opowiadał mu w drodze dzieje wojny i września,
Jak ryczały nad szosą nurkujące sztukasy,
Jak płonęły na szosie taborowe furgony,
I jak łzy go dławiły i jak dusił go wstyd.
A tu idą plutony i wracają plutony
I wartownia niezmiennie zachowuje swój rytm!
Myśli sobie Kowalski: - Piękna rzecz rozbrojenie,
Nie chcą wojny żołnierze Polski, Rosji ni Francji,
Niepotrzebna jest wojna w Kongo ani Jemenie,
Trzeba ująć świat w klamry pokojowych gwarancji!
- ale nim to nastąpi, nasze ziemie i domy
Muszą wiedzieć na pewno, że nie ruszy ich nikt!
Więc niech idą plutony! Niech wracają plutony!
Niech wartownia niezmiennie zachowuje swój rytm!
Wpisał(-a): Marek Wasilewski
|
|