Wierszyki szpitalne
A w naszym szpitalu
Miło jak na balu,
Nie ma takich lecznic w Rzymie
Ani w Montrealu.
Zdychają mikroby,
Pryskają choroby,
Już nie będą nas gnębiły
I naszej chudoby!
Samotna czerwonka
Po polu się błąka,
Tak się wystraszyła leków
Aż się biedna jąka.
Gnębiła żółtaczka
Sierżanta Miziaczka,
A po wyjściu ze szpitala
Sierżant zdrów jak kaczka!
Był kiedyś dyfteryt
groźny jak iperyt,
Ale teraz z dyfterytu
Zrobił się emeryt.
Krętek całkiem blady
Ucieka w Bieszczady....
Szukaj sobie, blady krętku,
Gdzie indziej posady!
Spotkała się grypa
Z kompleksem Edypa:
- Wie pan, wczoraj umarł tyfus,
Dzisaj ma być stypa!
Stara ślepa kicha
Ze wzruszenia wzdycha:
- Jakiś Julek mnie wycinał,
Ponoć duża szycha!
Wyleciało wzdęcie,
Jest już na zakręcie:
- Trzeba umieć się wycofać
W stosownym momencie!
Natomiast zaparcie
Broni się zażarcie:
- Mnie nie ruszą, bo w centrali
Mam mocne poparcie!
Przwrócił się katar,
Nosa sobie natarł,
Już nie będzie taki kozak
Ani taki Tatar!
Wyszły dwa gronkowce
Na leśne manowce:
- Gdzież my teraz się podziejem,
Nieszczęsne wędrowce?
Grupka tuberkulin
Pod miedzą się kuli:
- Kro przygarnie nas, sieroty,
I do snu utuli?
Na rogu ulicy
Tkwi wrzód dwunastnicy,
Prosi o kawałek chleba
I łyk śliwowicy.
Natomiast platfusy
To duże chytrusy -
Powłaziły do doniczek,
Udają kaktusy.
Schował się rzęsistek
Za bukowy listek...
Już nie będziesz, draniu, gnębił
Państwowych artystek!
Wiatr pomyślny wieje,
Nowy dzionek dnieje,
Wyzdychują nam chroby
A ludność - zdrowieje!
Biją dzwony z wieży,
Śpiewa chór harcerzy:
- Wiwat pan docent Sroczyński
I jego partnerzy!
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|