WROCŁAWSKIE LIMERYKI (XX)
Odważny mąż.
Na basenie zwanym Morskie Oko
Pewien pan nazwał żonę wywłoką,
A chciaż był na gazie,
Wiadomo w każdym razie
Że mniej bał się jej, niż Kiki Koko.
Ohydny postępek Szkota.
Jeden Szkot w narodowej spódnicy
Pił raz wódkę w Świdnickiej Piwnicy.
Wypiwszy cały trunek
Zażądał by rachunek
Przedstawiono nieboszczce carycy...
WROCŁAWSKIE LIMERYKI (C)
Systematyczna działalność.
Raz na Krzykach tuż koło remizy
Dwaj bandyci robili striptizy,
Lecz nie sobie. Przechodniom.
A całą odzież spodnią
Pakowali porządnie w walizy.
Przy przepięknej ulicy Kościuszki
Żyły dwie bardzo zacne staruszki,
Które czasem na tańce
Szły bo były na bańce
Nadużywszy wywaru z pietruszki.
WROCŁAWSKIE LIMERYKI (X)
Nieudany podstęp sabotażysty.
Jeden facet na przedmieściu Huby
Z szyn wykręcał tramwajowe śruby,
Lecz złapała wnet typa
Milicyjna ekipa,
Choć chciał wyłgać się arią Skołuby.
Przekonujące wyjaśnienie.
Pewna pani na ulicy Skargi
Malowała sobie w bramie wargi.
Nagabnięta przez ciecia
Wyjaśniła: - Punkt trzecia
Jadę ze szwagrem na Poznańskie Targi!
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|