|
WSPÓLNY JĘZYK
Jan Dreptak skończył pracę i powstał od biurka
I chciał poczytać książkę ciekawą szalenie,
Gdy do pokoju wpadła Dreptakowa córka
Wołając, że pojutrze zjawi się pan Heniek,
Jej nowy narzeczony, pretendent do ręki,
Co pragnie z nią zadzierzgnąć dożywotnie więzy,
Więc tata ma dla niego być miły i miękki
I ma się starać znaleźć z Heniem wspólny język.
Ba! - zamyślił się tata - Co czynić należy?
Zadanie to niewdzięczne i trudne nad wyraz,
Nie znam bowiem języka współczesnej młodzieży
I nie wiem, co oznacza u nich jaki wyraz...
Tu sięgnął do współczesnych wspaniałych powieści
Czytał je przez noc całą i następny dzionek
Poznawał niezmierzone bogactwo ich treści
I uczył się na pamięć różnych wyrażonek.
Aż utrwaliła mu się ich metaforyka,
Więc gdy konkurent we drzwiach stanął zesromany,
Tata krzyknął życzliwie: - Ciao absztyfikant!
Chcesz truć o grabę mojej pierworodnej brzany?
Kit ci w oko. Pasuje? Wstawiaj mowę-trawę!
Przytargałeś pół basa, to wypruj bez draki!
Będziemy z tobą koleś sicher kumple klawe,
Tylko się nie napalaj na ciężkie moniaki!
Zresztą, co tam, chromolę! Bierz sobie tę szprycę.
Tu młodzieniec się zatrząsł jakby tańczył twista,
Obrócił się i z wrzaskiem wypadł na ulicę...
Ba! Skąd tata miał wiedzieć, że to polonista???
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|