Spotkanie na szczycie
W kłębach straszliwie mroźnej pary
Sił resztką, bez zbytecznych gestów
Wyleźli Tenzing i Hillary
Na groźny masyw Everestu
Działo się to o bladym świcie
Hillary szron strząsnowszy z powiek
Rzekł: "Po raz pierwszy na tym szczycie
Postawił swoją stopę człowiek"
Tu łzy chlustnęły mu jak z kubła
Zaczęli ściskać się jak dzieci
Aż Tenzing spytał: "Bwana-kubwa
I'm sorry, kto to jest ten trzeci?"
Faktycznie, szef wyprawy zdrętwiał,
Bo z drugiej strony wlazł ktoś obcy
Z wyglądu jakiś taki mętniak
Wołając: "Jak się macie chłopcy?"
Następnie siadł, otworzył teczkę
Mocniej otulił się fufajką
Wyjaśnił: "Zgubiłżem wycieczkę,
Panowie głodni? Może jajko?
Mam także samosolo-drągi
Ćwiartuchnę i garnuszek skwarek"
Tamci dwaj stali jak posągi
On zaś szczebiotał jak kanarek
Aż Tenzing spytał: "Ze swej łaski
Odpowiedz nam potężny bwana
Pan tutaj bez tlenowej maski
Lin, haków, raków i czekana?"
Człeczek rozejrzał się po świecie
Zdziwił się, wstał, lecz znowu usiadł
"Bez", rzekł naiwnie, "Tylko z Mieciem
O Mieciu tam za skałą siusia"
Następnie wszystkie swoje graty
Niedbale załadował w worek
"Cześć!", sapnął, "Idziem już do chaty
O szóstej mamy podwieczorek"
"Mieciek, gdzieś polazł, chcesz po mordzie?"
Hilary go zatrzymał gestem
"Jak pan nazywa się milordzie?"
A milord odparł: "Heniuś jestem"
Hilary wziął go za sweterek
I rzekł: "Wbij sobie raz do głowy
Że ten szczyt zwie się Mt Everest!"
"Joj", odparł gość, "To nie Kasprowy???"
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|