|
SZACUNEK
Idę jakoś przez życie, nieźle sobie w nim radzę,
Żona zadowolona, syn trzydziesty ma rok,
Tylko kiedy po drodze napotykam gdzieś władzę,
To popadam w psychozę, stres, nerwicę i szok.
Władze mamy dość liczne, małe, średnie i duże,
Dla mnie to bez różnicy - tamta władza czy ta,
Nawet w jakimś malutkim, nieważniutkim wręcz biurze
Z tremy prawa powieka idiotycznie mi drga.
A najgorzej jak czasem jadę gdzieś za granicę,
Nie daleko, ot Czechy, Węgry lub NRD,
Trzymam się instruktażu, nigdy nic nie przemycę,
A i tak wprost się trzęsę kiedy jestem na cle...
Celnik lubi faceta, co się czuje niepewnie!
Zaraz w nim podejrzenia rosną bujnie jak mlecz,
Odwołuje mnie na bok w oczy patrzy mi rzewnie
I powiada: - No, mów pan, gdzieś pan schował tę rzecz?
Tu, zupełnie do reszty się rozklejam niestety,
Chcę się zaśmiać, lecz z gardła nędzny tylko brzmi kwik,
Chcę mieć minę jak anioł, ale mam ją jak kretyn,
I już jasne, że wiozę przemyt wielki jak byk...
Nie ma rady... rewizje, żenujące striptizy,
Jeden spodnie mi pruje, drugi buty mi tnie,
Biorą mnie pod rentgena, robią mi analizy,
Zaglądają gdzie tylko można... albo i nie...
Gdzieś po ośmiu godzinach, z pierwszym brzaskiem świtania,
Gdy ptasimi trelami nadgraniczny brzmi las,
Celnik - na mnie z szacunkiem patrząc - mówi: - Ot, cwaniak
Znakomity przemytnik, mistrz panowie i as!!!!
Kiedy o tym pomyślę, to mi straszno... i rzewno...
I - aczkolwiek mnie gnębi chandra, smutek i katz -
Nie wiem jak zrobić minę bardziej - niż ją mam - pewną,
I by mniejszy - niż go mam - mieć szacunek dla władz...
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|