Spotkanie
Po polskiej stronie granicy liczne urwiska ziały
I wichry za bary się wziąwszy wyły w morderczej walce
I książę Staśko Pyzaty dłoń chrobrą poranił o skały
A spadające głazy poobijały mu palce.
Przeto książęca drużyna klęła dosadnie a brzydko,
Wbijała stalowe haki, stosowała alpejskie liny,
Co psu na budę się zdało, bo i tak rycerz Spytko
Wrzasnąwszy tylko "Ratunku!" wleciał do jakiejś szczeliny.
A wkrótce po nim ochmistrz Wincenty w siklawę runął,
A pod koniuszym Zenonem kamień się nagle urwał
Oraz wał piargów z łoskotem znienacka się był obsunął,
Zaś Zenon w ostatniej chwili coś krzyknął, bodajże "O kurtka!"
A Staśko szedł wyżej i wyżej, posuwał się piędź po piędzi,
Aż wreszcie zauważywszy, że jest już pod samą granią
Wczepił skrwawione palce w granit szczytowej krawędzi
I jęcząc z wielkiego wysiłku wlazł na czworakach na nią.
I oto już był na szczycie i dźwignął rycerską głowę
I spojrzał, by się przekonać czy już przypadkiem tam nie ma
Sprzymierzonego kniazia Pepika z Hradca Kralove,
Z którym się mieli spotkać by omówić dwustronne problema.
A Pepik był już i owszem, pachnący i wyświeżony
Stał, rozprawiając wytwornie w gronie swych dam i dworaków
Strojny w jedwabną jakę, obcisłe pantalony
I nie miał po srogiej wspinaczce nawet najmniejszych siniaków.
A na pytanie Staśka odrzekł łagodnie: "My mamy
Bardzo wyhodnou drożiczku, przy której sprzedają pilzner,
A można tamtędy chodit' i jezdit' karetami"
Tu zgrzytnął Staśko i warknął: "Ot, poszli na łatwiznę"
I zaśmiał się był szyderczo i zerwał wszelkie rozmowy
I dumny, a nieulękły jął złazić swą górską percią.
Atoli już po trzech krokach wpadł w wąwóz granitowy.
Cześć Mu, bo zginął piękną i bohaterską śmiercią!
Wpisał(-a): Sławomir Cetner
|