|
SZANTAŻYK
Jeśli żona mężowi czasem grozi kopyścią,
Łatwo pojąć intencję która w ruchu tym jest -
Minimalny szantażyk z minimalną korzyścią,
Tradycyjny, seryjny, rytualny wręcz gest.
Żona nie chce, by z kumplem szedł na piwo jej starzyk,
Innych środków wyrazu w danej chwili jej brak,
Korzyść stąd równie mała jak ten mały szantażyk,
W sumie cały ów problem maciupeńki jak mak.
Czasem sprzeczka wybucha w biurze, albo i w barze,
Różne słowa padają, a wśród innych i te:
- Czy pan wie kto ja jestem? Już ja panu pokażę!
Przyczem nie precyzujec opokazać nam chce.
Cóż, słuchamy ze złością, ale nie z nienawiścią,
Wszyscyśmy już przywykli do utartych tych zdań,
Minimalny szantażyk z minimalną korzyścią,
Wiemy - gość nic nie może, ale straszy nas drań.
Jeli jednak coś może? Jeśli to sekretarzyk
Sekretarki ministra albo posła, to co?
Dajmy odnieść mu korzyść małą jak ten szantażyk,
Zlekceważmy to zajście, takie drobne jak źdźbło.
I w miłości się zdarza takich spraw dosyć wiele,
Gdy ktoś w naszej osobie znajdzie uczuć swych cel
I powiada: - Nie zechcesz, to się zara zastrzelę!
Patrząc na nią - lub niego - myślę sobie: - To strzel!
Lecz po chwili rozważam: - Miłość gdy zacznie gryźć ją
Gotów - albo gotowa - strzelić w łeb, względnie w biust...
Minimalny szantażyk z minimalną korzyścią,
Ale lepiej bliźniemu nie odmawiać... hm... ust...
Więc idziemy w paskudny okoliczny pejzażyk,
Albo li też do chaty podążamy tup tup,
Minimalna to korzyść, minimalny szantażyk,
Ale po co sumienie ma obarczać nam trup?
Szumią łany jak rany, dymią liczne fabryki,
Rozkwitają budynki biur, uczelni i hut,
Nieustannie drobniutkie dzieją się szantażyki
Z których mini-korzyści tu i tam ciągnie lud.
Jaki ze mnie poeta? Jam nie Przyboś, ni Ważyk,
Nie mam dużych wymagań, skromny starcza mi byt,
A ten wierszyk, to taki minimalny szantażyk,
Korzyść zaś - honorarium takie ciupcie, aż wstyd...
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|