|
SZEPT
Starszy referent Jan Dreptak miał żonę, tapczan i półki.
I rzadko, raz na lat kilka miał także przyjaciółki.
Ostatnio zauważono, że ciągle po mieście lata
I szuka jakiejś blondynki o dźwięcznym imieniu Beata,
Więc nie raz mu kumple mówili: Te, nie bądź wybredny taki,
Są przecież Manie, Franie i inne ładne kociaki!
Ty chyba kochany Jasiu jesteś ciut szusowaty,
Że szukasz z oślim uporem jakiejś mitycznej Beaty!
Aż wreszcie nie wytrzymali, zmówili się kiedyś chytrze
I jęli badać Jasia przy eksportowym półlitrze.
I wreszcie wydarli mu sekret dosłownie z głębi łona:
- Beata - powiedział Dreptak - nazywa się moja żona,
Więc chyba nie będzie miała do mnie pretensji za to,
Że czasem przez sen wyszepczę cichutko "Beato, Beato"...
Podczas gdy w razie, gdybym wyszeptał powiedzmy "Elżbieta",
To by rąbnęła mnie po łbie, a rękę ma jak atleta!
I Jasio Dreptak, swym kumplom opowiedziawszy wszystko,
Poszedł się spotkać z Beatą Kołpiszewską, starszą kontystką.
Po kilku dniach od tej daty zjawia się Dreptak w biurze,
A tu ci na nim siniaki kwitną jak w polu róże.
Więc wzbudził wielką sensację pośród kolegów grona...
- Kto cię zlał? Pietrzykowski?
- Nie... - mówi Dreptak - żona...
- Jakże to? Czyżby zawiódł zupełnie twój system wspaniały?
- Zawiódł... - No ale przecież imiona klapowały...?
- I owszem... - Więc czemu żona popadła w pasję szewską?
Cóżeś ty przez sen szeptał?
- Szeptałem "O, Kołpiszewsko..."!
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|