|
Docent Basset - 8.
- Ale żeś pan przywalił temu Murzynowi - mówił z podziwem
stary Kociorupa, częstując niuchem tabaki byłego ministra Podma-
muśkę.
Siedzieli obaj przed drzwiami izby, w której znachor Jan
Wałkoński walczył o życie ambasadora Bamboko Kikuju.
- A bo wyszedł prosto na mnie... - tłumaczył się Podmamuśka. -
A że akurat wczoraj w telewizorze mówili, że należy bić Murzynów,
więc dołożyłem mu w ostatniej chwili kolbą przez plecy...
- W telewizorze podano dwie wiadomości - tłumaczył mu cierpli-
wie Kociorupa - jedną krajową, że należy oszczędzać, drugą za-
graniczną, że Amerykanie biją Murzynów.
- No, patrz pan, a ja zrozumiałem, że Amerykanie oszczędzają,
a Murzynów należy bić... Oj, dadzą mi teraz łupnia, jak ambasador
odkorkuje!
Kociorupa uśmiechnął się pobłażliwie:
- A kto się o niego upomni? Przecież ten afrykański rząd,
który go desygnował, już dawno został strawiony.
- Rozumiem... - kiwnął głową Podmamuśka - strawiły go
wewnętrzne sprzeczności okresu postkolonialnego, uczyli nas tego
na pomaturalnych kursach doktoranckich.
- Sprzeczności też - potwierdził Kociorupa - ale głównie
strawiła go, po uprzednim zresztą zjedzeniu, następna ekipa
rządząca, bardzo postępowa nawiasem mówiąc, pod kierownictwem
sierżanta Makaku Nastyku.
- Pokój temu domowi! - zabrzmiało od furtki, i do obu
rozmówców podszedł niemłody już duchowny w wyszarzałej sutannie.
- Witajcie, ojcze Chudzielaku! - odrzekł z szacunkiem Kocioru-
pa, zastanawiając się w duchu, na co zacny kapłan tym razem kwes-
tuje, jeżeli we wsi stoją już trzy kościoły.
- Podobno macie w obejściu konającego poganina? - zaszemrał
ojciec Chudzielak.
- Konającego poganina to za dużo powiedziane - oparł stary
rolnik - ale pobitego Murzyna i owszem. Jeżeli ksiądz chce go
ochrzcić, to my z panem ministrem Podmamuśką chętnie go przytrzy-
mamy, żeby nie wierzgał.
- O Jezu, Jezu! - rozległ się nagle rozpaczliwy wrzask z
chałupy.
- Nawrócony! - zawołał naiwnie ojciec Chudzielak, składając
dłonie do modlitwy.
- Et - machnął ręką Kociorupa - u Wałkońskiego wszyscy pacjen-
ci tak wrzeszczą, wierzący i niewierzący, partyjni i bezpartyjni!
- Nie moja to wprawdzie sprawa - rzekł Podmamuśka, mierzwiąc
nerwowo szpakowatą czuprynę, przystrzyżoną na jeżyka z lat
siedemdziesiątych - ale ja bym tak znowuż nie chrzcił każdego kto
podleci, bo potem człowiek nie wie czy trafił do kościoła czy
dajmy na to do arki Noego. Ja tam jestem stary ateista i świato-
poglądu swego nie zmienię, tak mi dopomóż Bóg, ale jak w
niedzielę zamiast księdza proboszcza wyłazi na kazalnicę ten cały
profesor Różopolański, z takim proszę pana nosem i zaczyna bluz-
gać na partię, która go wykarmiła własnym cyckiem, to mnie za
przeproszeniem szlag nagły trafia, albowiem w Piśmie powiedziano,
iż wszelka władza dana jest od Boga, a byt określa świadomość! -
zakończył stanowczo i splunął na gumno.
- Wszystko to nasi bliźni - szepnął obłudnie Chudzielak, który
jako kapłan starej daty sam krzywo patrzył na wszelkie innowacje
w Kościele, a zwłaszcza na prelekcje polityczne różnych neofitów
i występy artystów, a już szczególnie artystek, znanych ongiś
szeroko z hulaszczego, a nawet rozpustnego trybu życia.
Wtem drzwi skrzypnęły i stanął w nich Jan Wałkoński, skrwawio-
ny, ale radosny.
- Udało się - rzekł, odpowiadając na chaotyczne pytania - cho-
ciaż niełatwo było, gdyż pan minister Podmamuśka bardzo silnie
kontuzjował pana ambasadora Kikuju w okolicę kości ogonowej.
- A nie w dupę? - zdziwił się minister.
- Toż to na jedno wychodzi! - parsknął głośnym śmiechem Ko-
ciorupa.
- Niezupełnie - wyjaśnił znachor - ponieważ pan Bamboko Kikuju
ma tę kość ogonową ponadprzeciętnej długości, dodajmy że chwytną,
więc uszkodzenie jej mogłoby się źle skończyć.
- To z ostatniego namaszczenia nici? - skrzywił się ojciec
Chudzielak. - Chrzest także się nie odbył, no to jestem nieźle do
tyłu... - i rozsierdzony duszpasterz pobiegł na plebanię,
podjąwszy niechrześcijańskie postanowienie odegrania się przynaj-
mniej na dzieciach notabli, które przysyłano masowo na lekcje
religii, a to głównie ze strachu przed miejscową opinią pub-
liczną, męką piekielną i pomówieniem o sprzyjanie pieriestrojce.
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|