|
Docent Basset - 28.
Na wiosnę w gminie pokazali się niestety Zieloni. Pierwszym
sygnałem ich działalności były napisy na murach, zawierające bun-
townicze treści i żądania.
- No i jak żeście zareagowali? - spytał sierżant Miziak
kaprala Modliszkę, który mu meldował o tych bezeceństwach.
- Melduję, że zareagowałem regulaminowo, neutralizując te
hasła przy pomocy drobnych poprawek. Na przykład w haśle "Żądamy
czystej wody" przerobiłem "wody" na "wódy", co nie powinno nikogo
dziwić, ponieważ są to żądania powszechne.
- A co żeście zrobili z napisem "Żądamy oczyszczalni"?
- Zamazałem "oczy" i zostało "Żądamy szczalni". To wezwanie
koresponduje z inicjatywą tutejszego PRON-u. Najgorzej było z
hasłem "Precz ze skażeniami", ale w końcu udało mi się zrobić z
niego "Precz z kazaniami". Ksiądz Chudzielak na pewno się wkurzy
i naskoczy na wichrzycieli.
Ale Chudzielak nie zareagował tak, jak tego oczekiwano,
ponieważ od kilku tygodni był całkowicie pochłonięty oglądaniem
serialu "Ptaki ciernistych krzewów", który uważał za cykl repor-
taży z życia duchowieństwa.
- Patrz pani - mówił do swojej gospodyni - jaki to postęp na
tym świecie! Ot, taki ksiądz proboszcz Kilder pod sutanną nosi
same kąpielówki, a nie takie wełniane gacie jak to u nas...
- Może sobie pani wyprać moje stare kalesony - dodał po chwili
wspaniałomyślnie - należą się pani za wierną i oddaną służbę.
- Bóg zapłać - odrzekła z umiarkowanym entuzjazmem gosposia -
lepiej by ojciec przestał oglądać te dyrdymały, bo to tylko ruja
i zgorszenie, a tymczasem w gminie nie za dobrze, ktoś nocą
powypisywał na chałupach "Precz z kazaniami".
- Mogą mi nadmuchać w konfesjonał - oświadczył beztrosko
Chudzielak i zasiadł przed telewizorem, aby obejrzeć kolejny od-
cinek.
- O! O! - zawołał. - Co to jest, co on robi z tą panią?
Bardziej nerwowo zareagował na żądanie Zielonych naczelnik
gminy, Sylwester Balanga.
- Musimy przechwycić inicjatywę - mówił do sekretarza -
zwołamy sami naradę w sprawie skażeń i wznowimy działalność Ligi
Ochrony Przyrody. Proszę jutro urządzić spotkanie z przedstawi-
cielami środowiska.
- Ale jakiego środowiska? - spytał roztropnie sekretarz. -
Środowiska mamy różne: jest środowisko kryminogenne, środowisko
artystyczne, inseminator Środowisko Teofil i jeszcze parę in-
nych...
- Przecież chodzi o skażenie środowiska naturalnego, więc
proszę o przedstawicieli tego środowiska! - uciął sprawę Balanga.
Pozostawiony sam sobie i skazany wyłącznie na własną wiedzę
sekretarz gminy doszedł do wniosku, że środowisko naturalne to
ogólnie biorąc przyroda.
W rezultacie tych przemyśleń nazajutrz w sali obrad zasiedli
następujący przedstawiciele środowiska naturalnego: pani od przy-
rody z podstawówki, organista ze swym kotem, słynnym od czasu
procesu starego Kociorupy, oraz leśniczy Dwurura z oswojonym
lisem Medardem. Z własnej inicjatywy przybłąkały się dwie
okoliczne kury i przygłup Kwasimorda.
- Obywatele... - zaczął naczelnik, niepewny czy to określenie
przysługuje wszystkim obecnym - zebraliśmy się tutaj, aby reakty-
wować naszą, podupadłą coś jakby ostatnio Ligę Ochrony Przy-
rody... Czy one muszą się akurat tutaj ryćkać? - spytał,
wskazując głową lisa, który usiłował skrzyżować się z kotem.
- Muszą - wyjaśnił Dwurura - one zawsze to robią, jak się
spotkają, ale spokojna głowa, oba samce, więc niekompatybilne.
- To w porządku - uspokoił się Balanga i kontynuował referat:
- Przede wszystkim sprawy formalne. Czy wszyscy tu obecni są
członkami Ligi? Bo jeżeli nie, to proponuję żeby się od razu za-
pisali.
Ten ostatni postulat nie spotkał się z dobrym przyjęciem.
- Każdy już gdzieś należy - tłumaczył organista - ja na
przykład jestem członkiem nielegalnego Związku Zawodowego Orga-
nistów, Kościelnych, Księżych Gospodyń i Grabarzy, i to mi
zupełnie wystarczy. Jakby wszyscy do wszystkiego się nawzajem
pozapisywali, to by znowu się powtórzyła taka afera jak na ostat-
nim spotkaniu PRON-u z OPZZ-em, kiedy to cały OPZZ wstąpił do
PRON-u, a PRON do OPZZ-u, a nawet zdaje się Miodowicz wstąpił do
Dobraczyńskiego, czy też odwrotnie i teraz nic już nie wiadomo...
- Może stworzymy grupę nieformalną - zaproponował sekretarz -
to teraz bardzo modne.
W ten sposób w gminie powstała Nieformalna Grupa Miłośników
Przyrody, która natychmiast wystąpiła z inicjatywą budowy
Oczyszczalni Ścieków im. tow. Augiasza.
W atmosferze ogólnego zadowolenia nikt nie zauważył, że lis do
spółki z kotem zeżarli tymczasem obie kury.
I tak to u nas jest, prawie ze wszystkim.
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|