|
Docent Basset - 32.
- Nie wiecie przypadkiem, kapralu, w którym roku Feuerbach
stworzył swoją koncepcję antropologizmu? - spytał sierżant
Miziak, przygotowujący się do zaocznego magisterium z filozofii.
- Tak dokładnie to nie wiem, panie sierżancie - odrzekł kapral
Modliszka - ale chyba gdzieś tak w tysiąc dziewięćset czterdzies-
tym trzecim...
- Chyba w osiemset czterdziestym trzecim! - sprostował
sierżant z pobłażliwym uśmiechem.
- W dziewięćset! - upierał się kapral - pamiętam, chociaż
byłem jeszcze wtedy malutki.
- Znaczy się co pamiętacie?
- No, pamiętam, że za naszą chałupą stała niemiecka bateria i
ciągle tylko było słychać: - Feuer! Bach! Feuer! Bach! Feuer!
Bach!
- Głupiście są, kapralu! - stwierdził Miziak. - Feuerbach żył
sto lat wcześniej, więc nie mógł strzelać za waszą chałupą.
- Może i nie mógł, ale strzelał. A pan sierżant mógłby na
chwilę odłożyć tę książkę i dopomóc mi w sprawie nielegalnego
napisu, który pojawił się dziś rano na biurowcu wylęgarni kur-
cząt... - i Modliszka położył na stole kartkę z odpisanym ze
ściany hasłem. Hasło zaś brzmiało: "Żądamy polskiego Michaiła".
- Jak to żądamy? Jacy my? - zdenerwował się sierżant.
- A bo ja wiem? To na pewno znowu doktor Wysłodek z magister
Felgą rozrabiają. Po ostatniej amnestii strasznie się rozzuch-
walili. I po co to komu było? - spytał z goryczą.
- To nie Wysłodek... - rozmyślał na głos dowódca posterunku.
- Weźcie pod uwagę, że hasło jest w zasadzie proradzieckie...
- Proradzieckie, ale i antyrządowe! -wykrzyknął Modliszka.
- Jeżeli oni żądają polskiego Michaiła, to znaczy że u nas
takiego nie ma, co już samo w sobie wskazuje na mentalność!
- Jak proradzieckie, to nie antyrządowe! - powiedział stanow-
czo sierżant - te sprawy wykluczają się nawzajem, ponieważ powiem
wam w zaufaniu, że nasz rząd jest w pewnym sensie proradziecki.
- Jezus Maria! A skąd pan wie?
- Na pewnym szczeblu sprawowania władzy wie się więcej niż
przypuszczacie.
- To co z tym hasłem zrobić? - zmartwił się kapral.
- Spróbowaliście to jakoś przefasonować, tak jak nas uczono na
kursie?
- Mogę słowo "Żądamy" przerobić na "Kochamy", ale to duża
przeróbka i będzie widać...
- Chyba znowu zadzwonię do porucznika Borewicza - zadecydował
Miziak...
- On już pewnie został generałem, po tylu latach ofiarnej
służby... - rozczulił się kapral.
Na hasło "Ewa wzywa zero siedem" w telefonie rozległo się
starcze pochrząkiwanie. Zgrzybiały Borewicz życzliwie wysłuchał
Miziaka, popił ziółka, pozbył się uciążliwego bąka i odrzekł:
- Nie mieszajcie się do tego, sierżancie. Diabli wiedzą, kto
to napisał... Ja sam kiedyś wdupiłem usiłując przestawić litery w
słowie "Patria", tak żeby było prawidłowo "Partia" i przez to nie
mogę awansować z porucznika, chociaż mam już siedemdziesiąt dwa
lata...
- Czy to może było w Krynicy? - zainteresował się Miziak.
- W Krynicy. A skąd wiecie?
Zniechęcony sierżant odłożył słuchawkę.
- On już jest do niczego... - mruknął, kiwając smutno głową. -
Musimy poradzić sobie sami...
- A może by ta wylęgarnia kurcząt splajtowała? - podsunął
chytrze Modliszka. - W gazecie pisało, że w każdej gminie
powinien być jakiś bankrut, co jest zgodne z drugim etapem naszej
reformy.
- To jest niezła myśl - zawołał Miziak - jedziemy do naczelni-
ka!
Naczelnik Balanga długo zastanawiał się nad propozycją.
- To nie takie proste, jak się wam wydaje, sierżancie. O za-
szczytne miano gminnego bankruta ubiegają się nasze najlepsze,
renomowane zakłady, między innymi gorzelnia, dwie cegielnie i
szpital psychiatryczny, a wy mi tu wyjeżdżacie z jakąś wylęgar-
nią... Nie ma rady, muszę zwołać aktyw.
Aktyw debatował przez trzy dni i noce. Powołano osiem komisji,
cztery ciała doradcze i dwa zespoły naukowców. W końcu podjęto
stosowną uchwałę i wylęgarnia kurcząt uznana została za bankruta,
następnie zaś wystawiona na licytację. W ciągu jednej nocy chłopi
rozebrali mur z kłopotliwym napisem, a budowa domków jednorodzin-
nych ruszyła z miejsca.
- Za naszą chałupą naprawdę strzelał Feuerbach - powrócił do
wspomnień Modliszka - i nawet pamiętam jak skrzyczał jakiegoś
podoficera, że armata brudna, di kanone ist szmucig, tak krzy-
czał. Okropnie go wtedy skrytykował...
- A jak się nazywał ten podoficer? - zainteresował się Miziak.
- Feldfebel Hegel.
- To by się zgadzało... - szepnął Miziak, zajrzawszy do po-
dręcznika. - Feuerbach rzeczywiście bardzo skrytykował Hegla...
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|