[Kacik absurdu im. Andrzeja Waligórskiego]


Docent BassetDwanaście prac Herkulesa MiziakaRycerzy Trzech
Piąty peronListy Pana MichałaPozostałe drobiazgi


   Docent Basset - 32.

   -  Nie  wiecie  przypadkiem,  kapralu, w którym roku Feuerbach
stworzył  swoją  koncepcję  antropologizmu?  -  spytał   sierżant
Miziak,  przygotowujący się do zaocznego magisterium z filozofii.
   - Tak dokładnie to nie wiem, panie sierżancie - odrzekł kapral
Modliszka - ale chyba gdzieś tak w tysiąc dziewięćset czterdzies-
tym trzecim...
   -  Chyba  w  osiemset  czterdziestym  trzecim!  -   sprostował
sierżant z pobłażliwym uśmiechem.
   -  W  dziewięćset!  -  upierał  się kapral - pamiętam, chociaż
byłem jeszcze wtedy malutki.
   - Znaczy się co pamiętacie?
   - No, pamiętam, że za naszą chałupą stała niemiecka bateria  i
ciągle  tylko  było  słychać:  - Feuer! Bach! Feuer! Bach! Feuer!
Bach!
   - Głupiście  są, kapralu! - stwierdził Miziak. - Feuerbach żył
sto lat wcześniej, więc nie mógł strzelać za waszą chałupą.
   -  Może  i  nie  mógł,  ale strzelał. A pan sierżant mógłby na
chwilę odłożyć tę książkę i dopomóc  mi  w  sprawie  nielegalnego
napisu,  który  pojawił  się dziś rano na biurowcu wylęgarni kur-
cząt... - i Modliszka położył na  stole  kartkę  z  odpisanym  ze
ściany hasłem. Hasło zaś brzmiało: "Żądamy polskiego Michaiła".
   - Jak to żądamy? Jacy my? - zdenerwował się sierżant.
   -  A  bo ja wiem? To na pewno znowu doktor Wysłodek z magister
Felgą rozrabiają. Po ostatniej amnestii  strasznie  się  rozzuch-
walili. I po co to komu było? - spytał z goryczą.
   - To nie Wysłodek... - rozmyślał na głos dowódca posterunku.
   -  Weźcie pod uwagę, że hasło jest w zasadzie proradzieckie...
   - Proradzieckie, ale i antyrządowe! -wykrzyknął Modliszka.
   - Jeżeli oni żądają polskiego Michaiła, to  znaczy  że  u  nas
takiego nie ma, co już samo w sobie wskazuje na mentalność!
   - Jak proradzieckie, to nie antyrządowe! - powiedział  stanow-
czo sierżant - te sprawy wykluczają się nawzajem, ponieważ powiem
wam w zaufaniu, że nasz rząd jest w pewnym sensie proradziecki.
   - Jezus Maria! A skąd pan wie?
   -  Na  pewnym  szczeblu  sprawowania władzy wie się więcej niż
przypuszczacie.
   - To co z tym hasłem zrobić? - zmartwił się kapral.
   - Spróbowaliście to jakoś przefasonować, tak jak nas uczono na
kursie?
   - Mogę  słowo  "Żądamy"  przerobić  na "Kochamy", ale to  duża 
przeróbka i będzie widać...
   - Chyba znowu zadzwonię do porucznika Borewicza -  zadecydował
Miziak...
   -  On  już  pewnie  został  generałem, po tylu latach ofiarnej
służby... - rozczulił się kapral.
   Na hasło "Ewa wzywa zero  siedem"  w  telefonie  rozległo  się
starcze  pochrząkiwanie.  Zgrzybiały Borewicz życzliwie wysłuchał
Miziaka, popił ziółka, pozbył się uciążliwego bąka i odrzekł:
   - Nie mieszajcie się do tego, sierżancie. Diabli  wiedzą,  kto
to napisał... Ja sam kiedyś wdupiłem usiłując przestawić litery w
słowie "Patria", tak żeby było prawidłowo "Partia" i przez to nie
mogę  awansować  z porucznika, chociaż mam już siedemdziesiąt dwa
lata...
   - Czy to może było w Krynicy? - zainteresował się Miziak.
   - W Krynicy. A skąd wiecie?
   Zniechęcony sierżant odłożył słuchawkę.
   - On już jest do niczego... - mruknął, kiwając smutno głową. -
Musimy poradzić sobie sami...
   -  A  może  by  ta  wylęgarnia kurcząt splajtowała? - podsunął
chytrze Modliszka.  -  W  gazecie  pisało,  że  w  każdej  gminie
powinien być jakiś bankrut, co jest zgodne z drugim etapem naszej
reformy.
   - To jest niezła myśl - zawołał Miziak - jedziemy do naczelni-
ka!
   Naczelnik Balanga długo zastanawiał się nad propozycją.
   -  To  nie takie proste, jak się wam wydaje, sierżancie. O za-
szczytne miano gminnego bankruta ubiegają  się  nasze  najlepsze,
renomowane  zakłady,  między  innymi  gorzelnia, dwie cegielnie i
szpital psychiatryczny, a wy mi tu wyjeżdżacie z  jakąś  wylęgar-
nią... Nie ma rady, muszę zwołać aktyw.
   Aktyw debatował przez trzy dni i noce. Powołano osiem komisji,
cztery ciała doradcze i dwa zespoły naukowców.  W  końcu  podjęto
stosowną uchwałę i wylęgarnia kurcząt uznana została za bankruta,
następnie zaś wystawiona na licytację. W ciągu jednej nocy chłopi
rozebrali mur z kłopotliwym napisem, a budowa domków jednorodzin-
nych ruszyła z miejsca.
   - Za naszą chałupą naprawdę strzelał Feuerbach -  powrócił  do
wspomnień  Modliszka  -  i  nawet pamiętam jak skrzyczał jakiegoś
podoficera, że armata brudna, di kanone ist  szmucig,  tak  krzy-
czał. Okropnie go wtedy skrytykował...
   - A jak się nazywał ten podoficer? - zainteresował się Miziak.
   - Feldfebel Hegel.
   - To by się zgadzało... - szepnął Miziak,  zajrzawszy  do  po-
dręcznika. - Feuerbach rzeczywiście bardzo skrytykował Hegla...

Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak

<< Poprzedni odcinek | Następny odcinek>>

[ Autor ] | [ Liryka ] | [ Proza ] | [ Dźwięk ] | [ Słowo ] | [ Obraz ] | [ Podziękowania ]

[ Początek ]