|
Docent Basset - 31.
W majowe popołudnie docent Basset siedział na ławeczce pod
kwitnącymi bzami, pomagając swej córce Simonie w przygotowaniach
do egzaminu maturalnego, który wreszcie w wieku trzydziestu
czterech lat postanowiła zaliczyć.
- Przed wojną - tłumaczył jej - chłop polski całymi dniami
kroił zapałkę na czworo, więc nie miał czasu zająć się rol-
nictwem, co było przyczyną ogólnej nędzy. Natomiast pantofelek
rozmnaża się przez podział bezpośredni, zaś pierwiastki bywają
trojakiego rodzaju - matematyczne, chemiczne i kobiety rodzące po
raz pierwszy...
Jak widzimy, znakomity chirurg przekazywał córce dość hermety-
czne kompendium wiedzy, uwarunkowane tematami maturalnymi, które
otrzymał ukradkiem od prof. Różopolańskiego za wyleczenie go z
hemoroidów nalewką na myszach.
- Nie pomyl tylko znowu Budionnego ze Ściegiennym - dodał Bas-
set głaszcząc jej płową głowinę - a wszystko będzie dobrze!
- Czołem, panie doktorze! - zawołał przygłup Kwasimorda, pod-
jeżdżając do nich na zardzewiałym rowerze. - Przywiozłem panu do
wypełnienia ankietę w sprawie Drugiego Etapu Reformy, oj da dana
da dana, matuś moja kochana! - zakończył jak na przygłupa przys-
tało.
- Dziękuję, a któż to przysyła tę ankietę, przyszła baba do
stryja, usiadła mu na ryja? - spytał Basset, starając się znaleźć
wspólny język z nieszczęśliwym.
- A nasz Urząd Gminny! Na wójtowej roli wójt Felkę w uszczelkę
- poinformował Kwasimorda i odjechał w kierunku wioski.
Jeszcze słychać było klekotanie jego roweru, gdy zjawili się
zaniepokojeni ankietą prokurator Pyton Siemiradzki i ksiądz
Chudzielak. Simona, jako dobrze wychowana panienka, pucnęła
sędziwego kapłana w mankiet, a on po ojcowsku wziął ją pod brodę,
nie zważając gdzie jej ta broda wyrosła.
- Co ja mam tu napisać? - zdenerwował się prokurator. - Pierw-
sze pytanie brzmi: "Kiedy wasz zakład pracy zakończył realizację
Pierwszego Etapu Reformy"?
- Piętnastego maja o godzinie 23! - podrzucił mu bez cienia
wątpliwości stojący w otwartym oknie stary Kociorupa.
- A skąd niby to wiadomo?
- Ano stąd, że akurat o tej godzinie coś dupnęło w gaiku za
elewatorem, a potem okrutnie zadymiło i zaśmierdziało, więc co to
mogło być inszego niż Pierwszy Etap?
- Mogła wylecieć w powietrze bimbrownia braci Karamazow -
oświadczył Basset - oni ostatnio pędzili już Bóg wie z czego, bo
czeski mazut na rzece jakoś się na razie urwał.
- To nie była ani reforma ani bimbrownia - wyjaśnił prokurator
Siemiradzki -jak wynika z raportu sierżanta Miziaka, o 23 nasi
PRON-owcy złapali ostatniego ukrywającego się członka byłego
Frontu Jedności Narodu, niejakiego magistra Plujkę Edmunda i
naruszyli jego nietykalność cielesną. Pierwszy etap natomiast
skończył się moim zdaniem w zeszły wtorek około 17-ej, kiedy to
po raz pierwszy w naszych dziejach tutejszy PGR zaczął przynosić
zyski, w związku z czym zostałem tam wezwany w celu wszczęcia do-
chodzeń i postawienia winnych w stan oskarżenia.
- Dziwne to są i nadprzyrodzone sprawy - westchnął ojciec
Chudzielak, wznosząc oczy ku niebu. - Ot, onegdaj KAW tłumaczył
się w naszej prasie z opóźnienia edycji Dzieł Wybranych Janusza
Przymanowskiego, a w ogłoszeniach drobnych pisało, że zaginął
łaciaty buldog z obciętym ogonem, do którego była przywiązana
uboga staruszka...
- To jeszcze nic - przywtórzył mu stary Kociorupa - nasze
związki zawodowe wystąpiły ostatnio przeciwko związkom siarki w
powietrzu, a były bramkarz pan Tomaszewski oświadczył przez
telewizję, że posiada zdolności manualne w nogach!
Po tych rewelacjach wszyscy jakoś się zasępili. Zapadła cisza,
w której odezwał się nieśmiało słowik, ale zaraz zamilkł,
schwytany przez kocura od organistów.
- A Kaśka od Pyzdrów to dała sobie wmontować turbinkę inż.
Kowalskiego... - bąknął ni w pięć ni w dziesięć stary Kociorupa.
- Co pan powie? - ożywił się ksiądz Chudzielak, dodając re-
fleksyjnie: - Patrzcie państwo, jak u nas ten tempus fugit...
Tym razem dupnęło między kościołem a komitetem.
- No i proszę! - ucieszył się Siemiradzki. - Mamy Drugi Etap!
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|