[Kacik absurdu im. Andrzeja Waligórskiego]


Docent BassetDwanaście prac Herkulesa MiziakaRycerzy Trzech
Piąty peronListy Pana MichałaPozostałe drobiazgi


   Docent Basset - 27.

   -  Ratuj  się,  Antoni  -  krzyknęła pani Jolanta, wpadając do
mieszkania i wymachując gazetą  -  podobno  mają kastrować adiun-
któw!
   -  Nie  kastrować,  tylko kasować - uspokoił ją mąż, który już
słyszał o tym w radio - i to tylko tych, którzy nie  zrobili  ha-
bilitacji, a moja już na ukończeniu.
   -  Na  ukończeniu? Ględzisz jak baba z wozu! Ten twój pomysł z
przeszczepianiem stulejki w celu ograniczenia prokreacji wyśmiały
najpoważniejsze  pisma  fachowe!  Wylecisz  z  roboty jak kosa na
kamień - plotła po swojemu - to już lepiej, żeby cię  skastrowali
niż skasowali, i tak do łóżka nadajesz się jak głupi do sera.
   - Ciszej - błagał adiunkt - wiesz przecież, jakie mam ostatnio
kłopoty, dzisiaj  znowu  zdarzyły  mi  się  dwa  błędy  w  sztuce
lekarskiej...
   -  To  fakt - przyznała lojalnie - widziałam te dwa błędy, jak
je ładowali do trumien.
   - No właśnie, więc nie dziw się, że to wszystko rzutuje  ujem-
nie  na  moją  psychikę,  a teraz znowu ta zapowiedź kasacji wisi
nade mną jak miecz Damoklesa...
   - Oj wisi ci, wisi... - potwierdziła nostalgicznie - ale co ma
wisieć,  nie  utonie!  -  dodała zaraz z humorem. - Ot, ruszyłbyś
trochę głową, jak już nie możesz czym innym, przyjrzałbyś się jak
ludzie robią kariery, choćby taki Basset...
   -  Ba, on miał to szczęście, że dostał w łeb i stracił pamięć,
ale dzięki temu właśnie załapał się w nurcie medycyny ludowej.
   - A cóż stoi na przeszkodzie, żebyś ty też dostał w łeb? -  tu
Jolanta rozejrzała się za czymś ciężkim.
   - Nie, nie! - wrzasnął adiunkt odskakując - to musi zrobić ja-
kiś fachowiec!
   - Jak to, mam pana ogłuszyć  pałką?  -  zdziwił  się  sierżant
Miziak w kilka chwil później. - Tak bez powodu?
   -  Ja mam swoje powody - tłumaczył mu Wygrzmocony - a poza tym
zrobiłby to pan na moje wyraźne żądanie.
   - Na pańskie żądanie, to ja  mogę  pana  co  najwyżej  otoczyć
opieką  - odrzekł sierżant po przestudiowaniu odnośnej instrukcji
- a pałką mógłbym panu przylać tylko w razie  naruszenia  spokoju
publicznego  lub ataku na moją osobę i to po trzykrotnym wezwaniu
do rozejścia się.
   - No dobrze... - rzekł z determinacją  lekarz,  i  po  krótkim
namyśle  zawołał  prowokacyjnie:  -  Reforma  gospodarcza jest do
dupy! Do dupy, do dupy... - powtórzył, mrużąc oczy w  oczekiwaniu
ciosu.
   - Oj, to to... - zgodził się Miziak zapalając papierosa. Nies-
tety  dr Wygrzmocony, jako zatwardziały lojalista, nie mógł w ża-
den sposób wymyślić bardziej obrazoburczych okrzyków, lub też mo-
że nie chciały mu one przejść przez  usta. Także próba bezpośred-
niego ataku fizycznego nie dała rezultatu, gdyż sierżant bez tru-
du obezwładnił go chwytem służbowym nr 76 B-X/13, zwanym popular-
nie "Piekielnym Piotrusiem", a następnie zawiadomił szpital  psy-
chiatryczny im min. Krasińskiego.
   Doktor Cycoń z dużą satysfakcją usadził naprzeciw siebie szefa
konkurencyjnej lecznicy.
   -  Więc twierdzi pan, panie kolego, że jest pan nutrią? - spy-
tał sondażowe.
   - Niczego podobnego nie twierdziłem! -  oburzył  się  Wygrzmo-
cony. - To przecież panu się wydaje, że jest pan Napoleonem.
   Cycoń żachnął się i wyjął rękę zza surduta:
   - Jak to mi się zdaje, ty szczurze wodny?
   - Uzurpator!
   - Gryzoń!
   - Kurdupel!
   - Piżmak!
   - Ja cię jeszcze dopadnę, ty glisdo korsykańska! - wykrzykiwał
adiunkt, wyprowadzany przez pielęgniarzy.
   - A ja ci wybiję te  pomarańczowe  zęby!  -  darł  się  Cycoń,
podtrzymywany przez asystentów.
   Wieczorem,  uspokoiwszy  się  nieco i upewniwszy w lustrze, że
nie jest nutrią,  dr  Wygrzmocony  wziął  dla  relaksu  miejscową
prasę, ale już po chwili podskoczył na krześle.
   -  Jolanto  -  zawołał  - sprawdź, czy ja dobrze kojarzę... Tu
piszą, że z inicjatywy organizacji partyjnej  Labour  Party  przy
zakładach  Rolls-Royce'a,  w  tamtejszej stołówce wymieniono zle-
wozmywaki...
   - No to co, że piszą? - zdziwiła  się  Jolanta  -  Anglik  też
człowiek, a każda kliszka swój ogon wali.

Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak

<< Poprzedni odcinek | Następny odcinek>>

[ Autor ] | [ Liryka ] | [ Proza ] | [ Dźwięk ] | [ Słowo ] | [ Obraz ] | [ Podziękowania ]

[ Początek ]