[Kacik absurdu im. Andrzeja Waligórskiego]


Docent BassetDwanaście prac Herkulesa MiziakaRycerzy Trzech
Piąty peronListy Pana MichałaPozostałe drobiazgi


   Docent Basset - 24.

   Jakoś  tuż po Nowym Roku do gminy wkroczyło Nowe i nakładło po
pysku księgowemu Paziułce, który wracał z zabawy w GS-ie.
   - A może was pobił przygłup Kwasimorda? - rozpytywał wnikliwie
prowadzący śledztwo sierżant Miziak - albo któryś z braci Karama-
zow, tych co to pędzą koło rzeczki bimber  z  odzysków  czeskiego
mazutu?
   - Nie - upierał się księgowy - to było Nowe, żebym tak skonał!
   - A po czym żeście poznali? -  zapytał  poszkodowanego  kapral
Modliszka.
   -  Jak to po czym? Toż miało przy sobie trzy S, różne ulgi po-
datkowe, zielone światło dla rzemiosła i PFAZ u pasa.
   - Paziułka był pijany... - mruknął Miziak do Modliszki  -  ale
tym niemniej coś w tym musi być...
   Wieść  rozeszła  się  po gminie, powodując szereg gorączkowych
działań, stymulowanych bardzo ograniczonymi informacjami na temat
Nowego,  pochodzącymi przeważnie z dziennika TV. I tak, Wytwórnia
Płatków Ziemniaczanych im. gen. Płatka usiłowała przejść na  sys-
tem brygadowy, powołując bardzo ostatnio lansowane grupy partner-
skie, co jednak w trakcie realizacji pomylono niestety z partner-
skim seksem grupowym, pokazywanym w filmie "Oto Ameryka".
   Wytwarzanie  płatków w tak wymyślnych pozycjach spowodowało co
prawda gwałtowny przypływ siły roboczej z okolicznych wiosek, ale
produkcja drastycznie spadła, skutkiem czego bank cofnął kredyty.
   Dyrektor zakładów spirytusowych,  inż.  Katzenjammer  postąpił
rozsądniej  i poprzestał na zmianie szyldu, zastępując prozaiczny
napis "Gorzelnia  gminna"  inskrypcją  "Gminny  Zakład  Produkcji
Płynnych  Środków Budowy Wzajemnego Zaufania", co zyskało mu pok-
lask nawet ze  strony  władz  wojewódzkich.  Natomiast  naczelnik
Balanga  poszedł na całość, bo powołał Radę Doradczą przy Gminnej
Radzie Narodowej.
   - Jak to? Rada przy Radzie? - dziwował się aktyw.
   - Oczywiście - wyjaśnił Balanga - to jest właśnie nasza polska
specyfika,  żeby  jedno  takie samo było przy drugim takim samym,
jak na przykład kartki na mięso, ale mięso na kartki, prawda?
   - Prawda... - przyznali zebrani, porażeni trafnością rozumowa-
nia.
   -  Albo,  powiedzmy,  dekoracja  jakiegoś sztandaru Sztandarem
Pracy! - uzupełnił rzecznik prasowy sołtysa.
   - Otóż to - podchwycił naczelnik - postępując tak  niebanalnie
zyskujemy  szacunek  innych  narodów. Weźmy chociażby nazewnictwo
statków. U  innych statek nazywa się, powiedzmy że "Titanik" albo
"Aurora",  a  u  nas "Kopalnia Makoszowy". Wyobraźmy sobie podziw
kapitana jakiegoś zagranicznego portu, który do  końca  nie  jest
pewien, czy to, co wpływa, to jest statek czy kopalnia?
   -  To  jeszcze  nic  - wtrącił były minister Podmamuśka - oso-
biście byłem świadkiem, jak do Liverpoolu wchodził nasz  semikon-
tenerowiec  "Wydział  Matematyczno-Przyrodniczy  Uniwersytetu im.
Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie",  a  miejscowy  admirał naj-
pierw  usiłował  to tłumaczyć ze słownikiem w ręku, ale w połowie
zwariował i odszedł w stan spoczynku!
   Szmer podziwu rozległ się w sali.
   - Wracajmy do spraw Rady Doradczej - zarządził Balanga  -  jak
mi  dzwoniono,  powinny  do niej wejść osoby cieszące się ogólnym
zaufaniem...
   - Ja proponuję pana naczelnika! -  wrzasnął  sekretarz  gminy,
czym uprzedził wielu innych.
   -  Dziękuję  -  odparł  przyjaźnie  naczelnik,  zapisując jed-
nocześnie w notesie, żeby dać sekretarzowi podwyżkę  -  dziękuję,
ale  oprócz  tych  cieszących  się  zaufaniem, należy tam również
powołać niektórych przedstawicieli opozycji...
   - Główny przedstawicie! opozycji to doktor Wysłodek  -  zamel-
dował sierżant Miziak.
   -  Mówiłem  że  niektórych - naczelnik spojrzał na sierżanta z
dezaprobatą - co nie znaczy, żeby to był Wysłodek, który godzi  w
podstawy ustrojowe gminy. Ja osobiście wysuwam księdza Chudziela-
ka.
   -  E...  jaka  tam  ze  mnie  opozycja?  -  bronił  się  słabo
Chudzielak.
   - A ileż to roboty? - podsunął mu leśniczy Dwurura. - Chlapnie
ksiądz coś z ambony w najbliższą niedzielę i już  jest  ksiądz  w
opozycji.
   Na  te  słowa zebrani rozbiegli się, aby w domowym zaciszu ob-
myślić jakieś wystąpienie, które nie zaszkodziłoby im w karierze,
a  równocześnie dałoby możliwość uzyskania statusu łagodnej, kon-
struktywnej opozycji.

Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak

<< Poprzedni odcinek | Następny odcinek>>

[ Autor ] | [ Liryka ] | [ Proza ] | [ Dźwięk ] | [ Słowo ] | [ Obraz ] | [ Podziękowania ]

[ Początek ]