[Kacik absurdu im. Andrzeja Waligórskiego]


Docent BassetDwanaście prac Herkulesa MiziakaRycerzy Trzech
Piąty peronListy Pana MichałaPozostałe drobiazgi


   Docent Basset - 29.

   Wiosenne  podwyżki  cen  przeszły  prawie  nie zauważone, gdyż
społeczeństwo zajęte było w tym czasie wybieraniem Miss Gminy.
   Na  pierwsze  wezwanie  zgłosiły  się  wszystkie   baby,   nie
wyłączając  konającej  właśnie  babci  Pimpusiowej. Ten gremialny
akces przeraził jurorów, którzy dopiero teraz rzucili się do stu-
diowania  nadesłanego  ze  stolicy regulaminu wyborów. Wyszło, że
pretendentka musi być po pierwsze dziewicą, po drugie posiadaczką
nieskazitelnej  opinii  i  po  trzecie mieć ukończoną co najmniej
podstawówkę.  Już  samo  kryterium  dziewictwa  zdyskwalifikowało
wszystkie  kandydatury z wyjątkiem centryfugi z GS-u i koszmarnie
brzydkiej trzyletniej córeczki mecenasa Fizdonia.
   - Nie możemy tego traktować  dosłownie  -  tłumaczył  przewod-
niczący  jury, prof. Różopolański - regulamin zapewne układał ja-
kiś polonista, a w dawnej polszczyźnie "dziewica" znaczyło panna.
Na  przykład,  w balladzie Mickiewicza znajdujemy pytanie: "Jakiż
to chłopiec piękny i młody, jakaż  to  obok  dziewica?"  i  zaraz
potem domniemanie: "Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny, pewnie
to jego kochanka". Umówmy się panowie, jeżeli  kochanka,  to  nie
dziewica.
   -  Ale  oni  mogli  się  tylko  macać...  - zauważył subtelnie
sierżant Miziak, powołany również do jury jako od niedawna gminny
ombudsman, czyli Strażnik Praw Obywatelskich.
   Po krótkiej dyskusji postanowiono dopuścić do konkursu wszyst-
kie  niewiasty niezamężne, co obniżyło ilość  kandydatek  o  trzy
czwarte,  ale za to podniosło średnią wieku do czterdziestu ośmiu
lat, gdyż wobec głodu kobiet w tym rolniczym regionie,  zwłaszcza
przy  niedostatku koni roboczych, w stanie wolnym pozostały prze-
ważnie osobniki płci żeńskiej, potwierdzające swym  wyglądem  ge-
niusz Darwina.
   Dopiero  propozycja prokuratora Pytona Siemiradzkiego, aby or-
ganizacje społeczne wytypowały swoje przedstawicielki do  konkur-
su, rozwiązała sprawę i ograniczyła ją do czterech reprezentantek
uderzającej kobiecej urody.
   I tak licencjonowana organizacja młodzieżowa wysunęła swą  ak-
tywistkę  Simonę Basset, PRON desygnował Kaśkę Pyzdrę, parafianie
księżą gospodynię, zaś struktury podziemne  opowiedziały  się  za
mgr Barbarą Felgą.
   -  Ale czy te wszystkie panie mają na pewno nieskazitelną opi-
nię? - zainteresował się prof. Różopolański.
   - Nieskazitelną! - potwierdził ombudsman  Miziak.  -  Żadna  z
nich  w  trudnej sytuacji nie odmówiła dupy nikomu, choćby to był
nawet przygłup Kwasimorda. Nie mówię o księżej gospodyni  -  zas-
trzegł się - bo to nie moja działka.
   Tymczasem kandydatki, przebrane w kostiumy kąpielowe, dygotały
z  zimna  w  przybudówce  do  remizy,  rozgrzewając  się  bimbrem
przyniesionym przez Kaśkę Pyzdrzankę.
   -  Pani  gospodyni  na  wybieg! - zawołał dr Wysłodek, uczest-
niczący w jury jako konsultant do spraw anatomii.
   - Proszę przejść po  desce  poruszając  biodrami  -  zarządził
prof.  Różopolański, który  widział już takie imprezy w telewizo-
rze.
   - Całkiem niezłe piersi... - zauważył krótkowzroczny  prokura-
tor Pyton Siemiradzki.
   - To są policzki - objaśnił Różopolański - piersi może pan ob-
serwować na poziomie kolan.
   - No i co - zwrócił się do kandydatki, aby ją ośmielić.
   - Ma pani dużą tremę? Czy ojciec Chudzielak wlał  pani  trochę
otuchy?
   -  Coś  mi  tam  wlał...  - odparła skromnie, starając się nie
spaść z deski.
   Jako druga eksponowała się mgr Barbara Felga w kostiumie biki-
ni.
   -  O, klasyczne zapalenie stawów! - ucieszył się dr Wysłodek i
postawił przy jej nazwisku duży plus, w jego pojęciu słusznie się
należący za tak widoczne schorzenie.
   Do  późnej  nocy  trwały  te  zmagania,  przeplatane występami
artystycznymi  prestidigitatora,  przerzynającego  swą  partnerkę
piłą  w  drewnianej  skrzyni, gdy zaś uprzątnięto trociny i zmyto
krew, przewodniczący jury ogłosił, że  w  wyborach  Miss  Polonii
gminę reprezentować będzie Simona Basset.
   -  Nic  dziwnego  - powiedziała z dumą na wieść o tym sukcesie
jej matka, piękna pani Jolanta - kto rano wstaje,  ten  dwa  razy
szybko daje!
   Przysłowie  było  jak  zwykle  przekręcone,  ale ogólnie rzecz
biorąc trafne.

Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak

<< Poprzedni odcinek | Następny odcinek>>

[ Autor ] | [ Liryka ] | [ Proza ] | [ Dźwięk ] | [ Słowo ] | [ Obraz ] | [ Podziękowania ]

[ Początek ]