|
Docent Basset - 29.
Wiosenne podwyżki cen przeszły prawie nie zauważone, gdyż
społeczeństwo zajęte było w tym czasie wybieraniem Miss Gminy.
Na pierwsze wezwanie zgłosiły się wszystkie baby, nie
wyłączając konającej właśnie babci Pimpusiowej. Ten gremialny
akces przeraził jurorów, którzy dopiero teraz rzucili się do stu-
diowania nadesłanego ze stolicy regulaminu wyborów. Wyszło, że
pretendentka musi być po pierwsze dziewicą, po drugie posiadaczką
nieskazitelnej opinii i po trzecie mieć ukończoną co najmniej
podstawówkę. Już samo kryterium dziewictwa zdyskwalifikowało
wszystkie kandydatury z wyjątkiem centryfugi z GS-u i koszmarnie
brzydkiej trzyletniej córeczki mecenasa Fizdonia.
- Nie możemy tego traktować dosłownie - tłumaczył przewod-
niczący jury, prof. Różopolański - regulamin zapewne układał ja-
kiś polonista, a w dawnej polszczyźnie "dziewica" znaczyło panna.
Na przykład, w balladzie Mickiewicza znajdujemy pytanie: "Jakiż
to chłopiec piękny i młody, jakaż to obok dziewica?" i zaraz
potem domniemanie: "Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny, pewnie
to jego kochanka". Umówmy się panowie, jeżeli kochanka, to nie
dziewica.
- Ale oni mogli się tylko macać... - zauważył subtelnie
sierżant Miziak, powołany również do jury jako od niedawna gminny
ombudsman, czyli Strażnik Praw Obywatelskich.
Po krótkiej dyskusji postanowiono dopuścić do konkursu wszyst-
kie niewiasty niezamężne, co obniżyło ilość kandydatek o trzy
czwarte, ale za to podniosło średnią wieku do czterdziestu ośmiu
lat, gdyż wobec głodu kobiet w tym rolniczym regionie, zwłaszcza
przy niedostatku koni roboczych, w stanie wolnym pozostały prze-
ważnie osobniki płci żeńskiej, potwierdzające swym wyglądem ge-
niusz Darwina.
Dopiero propozycja prokuratora Pytona Siemiradzkiego, aby or-
ganizacje społeczne wytypowały swoje przedstawicielki do konkur-
su, rozwiązała sprawę i ograniczyła ją do czterech reprezentantek
uderzającej kobiecej urody.
I tak licencjonowana organizacja młodzieżowa wysunęła swą ak-
tywistkę Simonę Basset, PRON desygnował Kaśkę Pyzdrę, parafianie
księżą gospodynię, zaś struktury podziemne opowiedziały się za
mgr Barbarą Felgą.
- Ale czy te wszystkie panie mają na pewno nieskazitelną opi-
nię? - zainteresował się prof. Różopolański.
- Nieskazitelną! - potwierdził ombudsman Miziak. - Żadna z
nich w trudnej sytuacji nie odmówiła dupy nikomu, choćby to był
nawet przygłup Kwasimorda. Nie mówię o księżej gospodyni - zas-
trzegł się - bo to nie moja działka.
Tymczasem kandydatki, przebrane w kostiumy kąpielowe, dygotały
z zimna w przybudówce do remizy, rozgrzewając się bimbrem
przyniesionym przez Kaśkę Pyzdrzankę.
- Pani gospodyni na wybieg! - zawołał dr Wysłodek, uczest-
niczący w jury jako konsultant do spraw anatomii.
- Proszę przejść po desce poruszając biodrami - zarządził
prof. Różopolański, który widział już takie imprezy w telewizo-
rze.
- Całkiem niezłe piersi... - zauważył krótkowzroczny prokura-
tor Pyton Siemiradzki.
- To są policzki - objaśnił Różopolański - piersi może pan ob-
serwować na poziomie kolan.
- No i co - zwrócił się do kandydatki, aby ją ośmielić.
- Ma pani dużą tremę? Czy ojciec Chudzielak wlał pani trochę
otuchy?
- Coś mi tam wlał... - odparła skromnie, starając się nie
spaść z deski.
Jako druga eksponowała się mgr Barbara Felga w kostiumie biki-
ni.
- O, klasyczne zapalenie stawów! - ucieszył się dr Wysłodek i
postawił przy jej nazwisku duży plus, w jego pojęciu słusznie się
należący za tak widoczne schorzenie.
Do późnej nocy trwały te zmagania, przeplatane występami
artystycznymi prestidigitatora, przerzynającego swą partnerkę
piłą w drewnianej skrzyni, gdy zaś uprzątnięto trociny i zmyto
krew, przewodniczący jury ogłosił, że w wyborach Miss Polonii
gminę reprezentować będzie Simona Basset.
- Nic dziwnego - powiedziała z dumą na wieść o tym sukcesie
jej matka, piękna pani Jolanta - kto rano wstaje, ten dwa razy
szybko daje!
Przysłowie było jak zwykle przekręcone, ale ogólnie rzecz
biorąc trafne.
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|