|
Powrót
Wraca rycerz z Podhajec,
Ran na nim co niemiara,
Porąbał go Kitajec,
Przebrany za Tatara.
Urżnięta ręka, noga,
Podziurawione ciało,
Płacze żonka-nieboga:
- Cóż mi z ciebie zostało?
O herrendum, o sacra,
O straszliwa masakra,
Hoc, hoc, hoc!
Ściągnął rycerz przyłbicę,
Żona w krzyk: - O niebiosa!
Trafili cię i w lice,
Pozbawili cię nosa!
Zdejmują mu napierśnik,
Takoż obrażeń szereg:
- Oj, biednyś ty nieszczęśnik -
Brak ci czterech żeberek!
O herrendum, o sacra,
O straszliwa masakra,
Hoc, hoc, hoc!
Otwierają wytrychem
Pancerz, a żona w ślozy:
- Nawet mu ślepą kichę
Wycięli bez narkozy! -
Jęczy nieszczęsna białka:
- Jak ty wyglądasz, dziadu?
Nawet i po migdałkach
Nie zostało ni śladu!
O herrendum, o sacra,
O straszliwa masakra,
Hoc, hoc, hoc!
Na koniec onej stypy
Wierne dziewki i sługi
Zdjęli z rycerza slipy
Sporządzone z kolczugi.
Wonczas zabrzmiał głos żony
Już nie tak minorowy:
- O, kiciuś nie zmęczony?
Nieście go do alkowy!
O herrendum, o sacra,
O straszliwa masakra,
Hoc, hoc, hoc...
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|