|
PORWANIE
Na nazwisko miał Dreptak a na imię miał Lolo
Od lat siedział spokojnie w PSS na etacie
Aż mu nagle odbiło: wziął i porwał samolot,
Postraszywszy pilota puszką dorsza w tomacie.
Pilot dorsza nie lubił, zwłaszcza jego zapachu,
Etykietę gdy zoczył - wnet wysiadły mu nerwy,
Włosy mu się zjeżyły, wzrok słupiał ze strachu:
- Lecę dokąd pan zechce! Nie otwierać konserwy!!!!!
Wtedy Dreptak pomyślał, że właściwie sam nie wie,
Czy by wolał być w Rzymie, Krymie czy w Hondurasie,
Więc na wszelki wypadek kazał lecieć przed siebie,
A tymczasem jął szukać gorączkowo w atlasie.
Szuka, niucha wytrwale, bada lądy i kraje,
Porównując ze sobą Paryż i Ułan-Bator,
To go Irak podnieca, to go kuszą Hawaje,
Jednym słowem - z Dreptaka fupa, nie nawigator!
A tymczasem samolot leci sobie leniwo
W tę i we wtę, jak pijak lub jak konik szachowy,
Lada chwila w zbiornikach skończy mu się paliwo
I usiądzie w rejonie Mielca lub Częstochowy.
Pewnie wsadzą Dreptaka na dwa lata do paki,
Lub nie wsadzą, gdyż sędziów swą głupotą rozrzewni...
Wiele jest samolotów, w wielu siedzą Dreptaki,
Lecz lądują bliziutko. Pod tym względem są pewni.
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|