|
Przemiany
Czas nad głowami nam leci,
Życie się do nas uśmiecha,
Prostują się nasze dzieci
Po naszych prastarych grzechach.
Nie chcą nosić bagażu w swych workach,
Otrząsają z siebie cały nadmiar
Jak mój pies, co wylazłszy z bajorka
Wszystkim wokół piegi dorabia.
Rosną dzieci coraz owocniej,
Coraz jaśniej, smukłej i szczupłej,
Choć rodzice (przepraszam najmocniej)
Byli raczej - spójrzmy w lustro - kurduple...
Zacna Zuzia miała nogi jak łuki,
Dobra była do ćwiczeń w nawiasach,
A jej córka Kasia ma długie
I prościutkie... Gdzieś plus minus do pasa.
Pan profesor kiedyś na Tolu
Referował teorię Darwina,
I ten Tolo, typowy małpolud,
Teraz syna ma cherubina.
Wszystko wokół w pastelowych tonach,
Zacierają się pozostałości
Po tatarskich i kozackich zagonach,
Fabrykantach policzkowych kości.
Różnych epok miesza się scheda
I typ bardzo udany wytwarza
Z tych blond włosów po przystojnych Szwedach
I z wigoru (Mamelucy Cesarza!).
Jest w tym wszystkim jakiś optymizm,
Że ci młodzi są ładni i zdrowi...
Jeszcze trochę pokotłuje się, podymi
I już wszyscy będą jednakowi.
Wszyscy w dżinsach, w twarzowych swetrach...
...i tu mi się żal zrobiło raptem:
Pokrak wprawdzie mieliśmy od metra,
Ale za to co pokraka - to charakter!
Wpisał(-a): Małgorzata "Zuzanka" Krzyżaniak
|
|