|
PRYWATNA SPRAWA
W małym, śmiesznym domku z wykuszem,
Koło latarni, na narożniku,
Mieszkał sobie jeden staruszek
Który stale miał pomocników,
Jak był jeszcze mały niesłychanie
I z rodziną mieszkał w mieście Łodzi,
To miał starą, bardzo dobrą nianię
Co mu pomagała chodzić.
Potem w szkole był - powiedzmy - nogą,
Lecz się tym nie przejmował chłopczyna,
Myślał sobie: Koledzy pomogą!
I pomogli, bo dawali odrzynać.
jeszcze potem, jak miał lat dwadzieścia
I się ożenił, chociaż był ubogi,
To doczekał się pomocy teścia
W charakterze bezzwrotnej zapomogi.
Z ludzką pomocą szedł jakoś przez świat
Powolutku, sennie i uparcie,
Aż naraz zauważył że ma prawie sto lat
I zebrało mu się na umarcie.
Księżyc świecił, gdy się zbudził w nocy...
Siadł na łóżku i jęknął: - O boże!
Zawsze miałem tyle ludzkiej pomocy,
Pewnie teraz też mi ktoś pomoże...
Ale któż mógł powstrzymać śmierć staruszka?
Na nic prośby, płacze i błaganie...
Biały księżyc stanął w nogach łóżka:
- To prywatna sprawa drogi panie....
I podskoczył i usiadł na szafie,
A staruszek smutno się zadumał,
Potem szepnął: - A jednak bez pomocy też coś potrafię...
Uśmiechnął się. I umarł.
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|